Odchodzący premier Wen Jiabao ostrzegł, że bez politycznych reform Chinom grozi powtórka z Rewolucji Kulturalnej, a dzień później usunięto z partii Bo Xilai, rosnącego w siłę regionalnego polityka. Wen pokazał, że chińskie kierownictwo różni się w opiniach, w jakim kierunku kraj powinien się rozwijać. Jego słowa wywołały też nowe refleksje co do istoty tzw. modelu chińskiego, łączącego autorytarną politykę z rosnącą rolą państwa w sprawach gospodarczych. Ten model zyskał na wiarygodności dzięki kryzysowi na Zachodzie.

Rozwiązanie to, nazwijmy je „socjalizmem z chińską twarzą”, jest uznawane za poważną alternatywę dla demokracji, jeżeli chodzi o sposób rządzenia. Najważniejsze pytanie brzmi jednak, czy jest to najlepsza opcja dla Chin. Odpowiedź brzmi – nie. Osiągnięcie przez Chiny statusu potęgi gospodarczej jest efektem przyłączenia się do procesu globalizacji. Dzisiejszy opłakany stan gospodarki Zachodu nie zmienia faktu, że to on zmienił Chiny. Choć zachodni liderzy postrzegają model chiński jako groźnego rywala, chińscy politycy wiedzą, jak trudno rządzi się Państwem Środka.

>>> Czytaj też: Azja już przestała kraść nasze wynalazki. Ma własne innowacje

W prywatnych rozmowach potrafią być zaskakująco szczerzy i krytyczni. Są boleśnie świadomi wad systemu i tego, co może się stać, jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli. Zapytałem kiedyś doradcę chińskich przywódców, czy jest coś, czego Pekin może się nauczyć od zachodnich demokracji. Po bardzo długim milczeniu wypowiedział jedno słowo: wybory. Polityczny establishment kraju powoli godzi się z tym, że prędzej czy później Chiny będą musiały podjąć proces demokratyzacji, by raz na zawsze potwierdzić legitymację partii do rządzenia. Pod rządami Deng Xiaopinga siły rynkowe były rozlokowywane zgodnie z centralnym planem gospodarczym, tworząc konsumentów i poluzowując kontrolę społeczną i polityczną.

Reklama

W ostatnich latach rynek zanotował kilka niepokojących porażek, podczas gdy państwo i kontrolowane przez nie przedsiębiorstwa rosły w siłę. Ponieważ chiński model zwiększył zamożność obywateli, umocniła się też władza rządu centralnego, który do tego doprowadził. Najbardziej palące pytanie brzmi zatem: czy taką władzę można w jakikolwiek sposób rozliczyć? Problem polega na tym, że gdy rynkowa wolność się kurczy, to samo dzieje się ze swobodami politycznymi i społecznymi.

Tu Chiny nie mogą się pochwalić wielkimi osiągnięciami. Rynkowy kapitalizm znajduje się w defensywie, ale pozostaje najlepszą opcją dla stopniowej ewolucji politycznej kraju. W interesie Pekinu jest zawarcie pokoju z liberalnym kapitalizmem. Władze nie mają większego wyboru, jeżeli chcą przekształcić kraj w sprawiedliwsze, bardziej wolne i stabilne społeczeństwo. Chińscy liderzy świetnie zdają sobie sprawę z głęboko zakorzenionych problemów systemowych, ale nie wiedzą, jak je rozwiązać, nie tracąc przy tym władzy. Jedynym pocieszeniem dla nich jest to, że dzięki kryzysowi na Zachodzie zyskali trochę czasu.