Po dwóch latach spierania się z lobby górniczym i opozycją laburzystowski rząd Julii Gillard przeforsował podatek od kopalin dla producentów węgla i rudy żelaza. Podobnie jak w Polsce, także w Australii ustawa budzi ogromne kontrowersje – jej krytycy straszą ucieczką kapitału i masowymi zwolnieniami.
Na mocy przyjętej wczoraj przez parlament w Canberze ustawy producenci węgla i rudy żelaza, którzy osiągają zysk powyżej 70 mln dolarów australijskich (73 mln dol. USA) rocznie – oprócz wynoszącego 30 proc. CIT – płacić będą dodatkowo 30 proc. od zysków z kopalin. Nowy podatek dotknie 30 największych wydobywczych w kraju, m.in. BHP Billiton, Rio Tinto i Xstratę. Australijski rząd liczy na to, że w ciągu najbliższych trzech lat budżet zyska dzięki temu dodatkowe 10,6 mld dolarów australijskich (11,2 mld dolarów USA).
Jak przekonuje rząd, nowy podatek zapewni Australijczykom bardziej sprawiedliwy podział zysków z boomu surowcowego, którego doznaje gospodarka kraju wskutek rosnącego popytu na surowce w Chinach i Indiach. Dzięki temu australijscy producenci co roku wysyłają za granicę coraz to większe ilości surowców. Eksport rudy żelaza rośnie w tempie 10 proc. rocznie, a węgla o 5 proc. W efekcie w ciągu ostatniej dekady dochody australijskich potentatów górniczych wzrosły o ponad 260 proc. – Podatek od kopalin wprowadzi sprawiedliwy podział dochodów z tytułu sprzedaży surowców, które w stu procentach należą do społeczeństwa – wyjaśniała premier Gillard.
Reklama
Canberra zapewnia, że dodatkowe przychody z tytułu podatku od kopalin przyczynią się do hossy także w innych sektorach gospodarki poza górniczym. Od połowy roku obniżone zostaną stawki CIT z obecnych 30 proc. do 29 proc. Jako pierwsze mniejsze stawki podatku będą płacić małe i średnie przedsiębiorstwa. W lipcu 2013 r. obniżony CIT dotyczyć będzie także wielkich korporacji. Rząd zapowiada także większe transfery z budżetu do funduszu emerytalnego. Do 2019 r. australijski ZUS dostanie od państwa dopłatę w wysokości 12 proc. od zarobków Australijczyka (obecnie rządowe dopłaty wynoszą 9 proc. od pensji pracownika). Władze zgodziły się także na inwestycje w rozbudowę potrzebnej dla górnictwa infrastruktury. Na ten cel rząd przeznaczy ok. 6,3 mld dolarów.
Mimo to konserwatywna opozycja w kraju jest przeciwna wprowadzeniu podatku. Zdaniem polityków, tak wysokie obciążenia fiskalne w sektorze górniczym zniechęcą inwestorów i spowodują utratę tysięcy miejsc pracy.
Podobne zastrzeżenia kieruje po adresem polskich władz także KGHM. Na początku marca Sejm uchwalił wprowadzenie podatku od kopalin dla producentów miedzi. Ustawa zostanie podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w następnym miesiącu. W polskiej wersji wielkość podatku będzie zależała od wartości surowców na rynku światowym, od kursu dolara amerykańskiego, w którym miedź i srebro są notowane na giełdzie, oraz od wielkości wydobycia.
– Nie mamy nic przeciwko opodatkowaniu dóbr należących do całego polskiego społeczeństwa. Niesprawiedliwe jest jednak to, że nowy sposób opodatkowania nie uwzględnienia kosztów wydobycia oraz efektywności produkcji – przekonuje w rozmowie z DGP rzecznik KGHM Dariusz Wyborski.