Wówczas to rząd, zirytowany słabym stanem krajowych traktów i nieporadnością lokalnych społeczności w utrzymywaniu ich w porządku, przyznał prywatnym „trustom rogatkowym” licencje na utrzymywanie istniejących dróg i budowę nowych. Teraz David Cameron nakreślił swój własny „plan rogatkowy”. Pozwoli on prywatnym inwestorom ubiegać się o długoletnią dzierżawę regionalnych sieci dróg
Nowo powstały urząd będzie monitorował plany inwestycyjne tych firm i wykorzystywał część akcyzy samochodowej do nagradzania ich za realizację celów. Inwestorzy będą mogli nakładać opłaty tylko za korzystanie z nowo wybudowanych dróg lub pasów.
Lada chwila ma być przedstawiony budżet, więc nietrudno zrozumieć tę polityczną kalkulację. Plan pokazuje, że Cameron poważnie myśli o przyciągnięciu inwestycji i ożywieniu wzrostu. Ryzyko polityczne jest niewielkie dzięki wykluczeniu opłat za istniejące drogi.
Reklama
Niestety, propozycja Camerona się nie broni. Przypomina drogową wersję partnerstwa publiczno-prywatnego. To kosztowny sposób finansowania inwestycji infrastrukturalnych. Analiza FT z zeszłego roku pokazała, że istniejące projekty PPP o wartości 53 miliardów funtów będą kosztowały państwo o około 25 – 30 miliardów funtów więcej podczas ich trwania, niż gdyby były finansowane bezpośrednio z budżetu. W związku z tym ten model powinien być ograniczany, a nie rozszerzany. A należy jeszcze doliczyć koszty działania organu nadzorczego.
Rząd powinien więcej inwestować w sieć dróg. Byłoby to lepsze wykorzystanie tych skąpych środków, które posiada, niż, powiedzmy, 16 miliardów funtów na szybkie połączenie kolejowe pomiędzy Londynem i Birmingham, które ostatnio zobowiązał się wybudować.
Cameron mógłby się również zastanowić nad tym, co legło u podstaw sukcesu „trustów rogatkowych”, jeżeli chodzi o poprawę jakości sieci dróg – a mianowicie nad możliwością nakładania przez nie opłat. Inteligentny system pobierania opłat zarówno da rządowi środki na remonty, jak i pozwoli mu zarządzać popytem i ograniczyć korki.
Wielka Brytania potrzebuje debaty na temat płatnych dróg, a nie w dużej mierze nieistotnego i zapewne niepotrzebnie kosztownego pomysłu dzierżawy dróg, zaserwowanego nam w przeddzień prezentacji budżetu.