"Nie będzie dużej ceremonii, wręcz przeciwnie, to wydarzenie niskiej rangi" - poinformowały w czwartek źródła unijne. - Tym wydarzeniem chcemy pokazać dobrą wolę Unii oraz to, że tekst umowy jest gotowy".

Parafowanie dokumentu w Brukseli, jak tłumaczą eksperci KE, oznacza potwierdzenie autentyczności wynegocjowanego tekstu poprzez umieszczenie inicjałów na dole ponad 160 stron umowy stowarzyszeniowej; ponad 1100 stron zawiera część dotycząca umowy o pogłębionym handlu. Jest więc to zatem "tylko techniczny i proceduralny krok" - podkreślił kilka dni temu rzecznik komisarza UE ds. polityki sąsiedzkiej Sztefana Fuelego.

Do wejścia w życie negocjowanej od marca 2007 roku umowy stowarzyszeniowej potrzebne jest podpisanie dokumentu oraz jego ratyfikacja przez parlament Ukrainy, Parlament Europejski i parlamenty 27 państw UE. Daty podpisania jednak Unia nie wyznacza ze względu na pogorszenie sytuacji z przestrzeganiem prawa na Ukrainie, w tym politycznie umotywowane w ocenie UE skazanie w ubiegłym roku byłej premier i liderki opozycji Julii Tymoszenko na siedem lat więzienia.

"Można mieć tylko nadzieję, że to parafowanie będzie pierwszym krokiem dla nowej dynamiki i impulsem do reform ze strony Ukrainy - powiedziała PAP w czwartek ekspertka ds. Ukrainy z brukselskiego think tanku European Policy Center, Amanda Paul. - Byłabym zaskoczona, gdyby do podpisania umowy doszło przed wyborami parlamentarnymi (na Ukrainie) w październiku".

Reklama

Zdanie to podziela minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. "Zależnie od tego co się będzie działo w kampanii wyborczej na Ukrainie, jak przebiegnie proces wyborczy i tego co się będzie działo w sprawie systemu sądowniczego, UE dostosuje swoje stanowisko" - powiedział PAP Dowgielewicz. Ale dobrze, że to parafowanie się odbywa. Polska też tego chciała. To zachęta dla władz i opozycji na Ukrainie, by traktowali perspektywę europejską jako realny cel" - dodał.

W 2011 roku stosunki między Ukrainą a UE znacznie się ochłodziły z powodu m.in. kontrowersyjnego wyroku na Tymoszenko, skazanej za nadużycia przy zawieraniu przez jej rząd kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. "Z przyjaźni mówię Ukrainie, jak bardzo zaszkodziła jej sprawa jakości procesu Julii Tymoszenko" - mówił w lutym minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ale jak podały źródła unijne sprawa Tymoszenko "to tylko wierzchołek góry lodowej", gdyż obawy UE co do stanu demokracji i przestrzegania zasad państwa prawa na Ukrainie wychodzą poza ten przypadek.

Na szczycie UE-Ukraina w Kijowie 19 grudnia 2011 roku przywódcy jedynie ogłosili zakończenie negocjacji umowy stowarzyszeniowej, a przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zapowiedział, że podpisanie "będzie uzależnione od okoliczności politycznych".

Wysokie źródła unijne wyliczyły w czwartek polityczne warunki, jakie UE stawia Ukrainie przed podpisanie umowy: przestrzeganie europejskich wartości i zasad państwa prawa, niezależne sądownictwo i niemotywowane politycznie wyroki, wreszcie przeprowadzenie wolnych wyborów.

Tymczasem zdaniem Amandy Paul umowę należałoby podpisać jak najszybciej. "Trzeba ją podpisać i rozpocząć ratyfikację przynajmniej w PE, bo potrzebujemy czegoś co zwiąże Ukrainę z UE i wyznaczy mapę drogową Ukrainie w kierunku modernizacji i demokratyzacji. Nie sądzę, by Ukraina bez tego sama poszła drogą reform" - powiedziała Paul.

Ekspertka wskazuje, że bez pespektywy zbliżania z UE Serbia i Chorwacja nie przekazałyby zbrodniarzy wojennych do trybunału w Hadze. Zauważa, że Ukraina nie dostała od UE marchewki w postaci obietnicy wejścia do wspólnoty (preambuła do umowy stowarzyszeniowej mówi jedynie o uznaniu przez UE europejskiego wyboru Ukrainy), a mimo to w negocjacje Kijów włożył wiele wysiłku i zobowiązał się do przyjęcia unijnego prawa i harmonizacji standardów.

"Niestety z powodu podziałów między krajami w sprawie europejskich aspiracji Ukrainy, UE jak dotąd nie stworzyła spójnej strategii dla tego kraju i utrzymuje politykę +ani otwartych ani zamkniętych drzwi+. W okresie przedwyborczym UE powinna rozwinąć bardziej zniuansowaną politykę. Naciskać w sprawie reform i poprawy demokratycznych standardów, w tym wdrażania zasad prawa. Dobrze też że monitoruje sprawę Tymoszenko. Jednakże kontynuowanie relacji z Kijowem tylko poprzez pryzmat sprawy Tymoszenko będzie wielkim błędem dla obu stron, co tylko zwiększy niestabilność i nieprzewidywalność na Ukrainie" - uważa Paul.

Umowa o Stowarzyszeniu (Association Agreement) między UE a Ukrainą jest pierwszym z nowej generacji układów o stowarzyszeniu negocjowanych przez UE z partnerami. Oferuje ona obu stronom bezprecedensowy poziom integracji i zobowiązuje Kijów do wdrożenia znacznej części tzw. acquis communautaire. Integralną częścią umowy o stowarzyszeniu jest ustanowienie pełnej i pogłębionej strefy wolnego handlu między Ukrainą a UE (Deep and Comprehensive Free Trade Agreement), co przewiduje nie tylko liberalizację taryf, ale też zakłada stopniowe otwieranie rynków na przepływ towarów, kapitału i przedsiębiorczości. Umowa obejmuje też współpracę w dziedzinie sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa.

Do wejścia w życie części umowy o pogłębionym handlu niezbędna jest jej ratyfikacja w PE oraz parlamencie Ukrainy; do wejścia w życie politycznej umowy o stowarzyszeniu konieczna jest też ratyfikacja w poszczególnych 27 krajach unijnych. Dlatego wielu dyplomatów spekuluje, że jeśli sytuacja na Ukrainie nie poprawi się, a wybory zostaną uznane za niezgodne ze standardami europejskimi, to wówczas pojawią się głosy, by wdrożyć przynajmniej część handlową umowy, co byłoby dobre zarówno dla biznesu jak i wspierania proeuropejskich sił na Ukrainie. "Takie rozwiązanie jest możliwe, ale nie jest automatyczne. Umowa polityczna i handlowa powinny stanowić całość" - zastrzegły jednak źródła unijne.

Wartość handlu między UE a Ukrainą osiągnęła w 2011 roku 50 mld euro.