Małgorzata O’Shaughnessy potrafi przekuć porażkę w sukces. Kieruje Visą w Polsce od ponad 20 lat i pewnie nieraz musiała przystawać na różnego rodzaju kompromisy, by dojść do tego miejsca, w którym jest teraz i ona, i zarządzana przez nią organizacja. Jednak jeszcze kilka lat temu kompromis w sprawie interchange, forsowany obecnie przez Narodowy Bank Polski, uznany by został za kompletną kapitulację wydawców kart oraz Visy i MasterCarda, których logo znajdują się praktycznie na wszystkich plastikach używanych w naszym kraju. Obie organizacje będą prawdopodobnie zmuszone do obniżenia prowizji, jaką właściciele sklepów płacą za każdą przyjętą transakcję kartą. Obniżka nie będzie jednak symboliczna, bo prowizja ma spaść o ponad 50 proc. A to kompromis, bo właściciele sieci handlowych chcieli jeszcze większej redukcji.
Można jednak odnieść wrażenie, że dla O’Shaughnessy taki kompromis jest mniej zgniły niż dla MasterCarda. Dlaczego? Dzięki wyższym stawkom interchange, a takie dla niektórych transakcji stosuje MasterCard, bankom coraz bardziej opłaca się wydawanie klientom kart właśnie tego operatora, bo zarabiają na tym więcej niż na kartach z logo Visy. I chociaż Visa wciąż ma ogromną przewagę nad konkurentem, to jej udziały w rynku zaczęły spadać. W III kwartale ubiegłego roku miała 65,4 proc. rynku, a w IV już 64,7 proc. W tym samym czasie porcja tortu należna MasterCardowi zwiększyła się z 33,1 do 33,9 proc. Wyraźnie widać więc, że polityka wyższego interchange przynosi mu wymierne efekty. Obniżka prowizji i ustalenie maksymalnych stawek takich samych dla obu graczy może pomóc Visie w obronie przed agresywnym atakiem ze strony konkurenta.
Nie powinna więc dziwić zupełnie odmienna strategia, jaką szefowie obu organizacji kartowych przyjęli w rozmowach z NBP. O’Shaughnessy od początku deklarowała chęć rozmów i mówiła o istniejącej z jej strony woli zawarcia kompromisu. Najwyraźniej szefowa Visy doszła do wniosku, że nie da się dalej utrzymywać interchange na poziomie najwyższym w Europie. Obniżka będzie więc prędzej czy później konieczna. Jednak biorąc udział w negocjacjach z NBP na ten temat, otworzyła sobie drogę do wpływu na ostateczny kształt porozumienia. Ustalenie stawek maksymalnych równych dla wszystkich uczestników rynku to doskonały sposób na wytrącenie z rąk MasterCarda najgroźniejszego oręża pozwalającego mu zdobywać rynek.
Reklama
To pokazuje, że O’Shaughnessy do miękkich kobiet nie należy. Ale nie może być miękki ktoś, kto w połowie lat 80. wyjechał do Londynu i jako przybysz z biednego kraju szukał pracy. Nie było lekko. I początkowo nie zanosiło się, że O’Shaughnessy zostanie menedżerką czy finansistką. Chciała być reżyserem. Ale o pracę w tym zawodzie było ciężko. Ponoć zrezygnowała z poszukiwań zatrudnienia po wysłaniu kilkuset CV i otrzymaniu odpowiedzi na aplikację jednej z katolickich telewizji. Redakcja pracy dla O’Shaughnessy nie miała, ale obiecała, że będzie się o nią modlić. To przelało czarę goryczy i przekonało ją, aby swojego miejsca szukać gdzie indziej. – Byłabym jednym z tysięcy londyńskich artystów „z aspiracjami”. Osób, które znałyby się na gospodarce krajów naszego regionu, było wtedy znacznie mniej – wspominała w jednym z wywiadów.
Wtedy znalazła pracę w londyńskim oddziale Visy, w której pracuje do dziś. Można więc powiedzieć, że Visa jest jej pierwszym i jak na razie jedynym pracodawcą. I prawdopodobnie na razie tak pozostanie. O’Shaughnessy nie ukrywa, że dostaje wiele propozycji pracy z innych firm, ale nie potrzebuje zmieniać pracodawcy, aby zaspokajać swoje ego. Podkreśla też, że karty, choć to tylko kawałek plastiku, wciąż ją fascynują. Zwłaszcza nowinki technologiczne. Najnowsza, w którą Visa dużo inwestuje, to technologia zbliżeniowa. O’Shaughnessy może być dumna, że to właśnie w jej ojczyźnie padł niedawno europejski rekord liczby transakcji bezstykowych. Stało się to u nas, choć są kraje, jak np. Wielka Brytania, gdzie kart zbliżeniowych wydano dużo więcej niż w Polsce.