– Prognozując wzrost PKB do projektu budżetu na 2013 rok, założyliśmy, że Grecja będzie nadal w strefie euro. Ale problemy i turbulencje na rynkach nadal pozostaną, czy to związane z Grecją, czy z innymi krajami – mówi minister finansów Jacek Rostowski.

Według założeń budżetowych jeśli Grecy nadal będą płacić w euro, Polska ma szansę na wzrost rzędu 2,9 proc., podwyżki płac w wysokości 5,6 proc., inflację 2,7 proc i bezrobocie na poziomie 12,4 proc. Ekonomiści mają jednak za złe ministrowi finansów i całemu rządowi, że nie zaprezentowali scenariusza alternatywnego: tego, co się stanie, jeśli dojdzie do wyjścia Grecji z Eurolandu. Obowiązującą wersję nazywają zbyt optymistyczną. Ich zdaniem takich założeń nie uda się utrzymać.

Czarny scenariusz to panika rynkowa spowodowana wyjściem Grecji i głęboka recesja w strefie euro. – Wtedy czeka nas weryfikowanie mnóstwa wskaźników: od prognoz eksportu i importu przez założenia dotyczące popytu krajowego i inwestycji po dynamikę wzrostu gospodarczego. W scenariuszu alternatywnym strefa euro wchodzi w recesję, co ma przełożenie na polską gospodarkę – mówi Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Przykład to rządowe założenie, że spadek popytu sektora publicznego uda się zastąpić rosnącymi inwestycjami prywatnymi. Albo prognoza wzrostu konsumpcji prywatnej o 2,7 proc. w przyszłym roku, która jego zdaniem nawet dziś jest przeszacowana.

Reklama

Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, dodaje, że rząd musi się liczyć z ryzykiem odcięcia od finansowania rynkowego. Może je wywołać histeria na rynkach, która zapanuje po wyjściu Grecji z Eurolandu. Dlatego radzi przyspieszyć prywatyzację. – Idzie za wolno, np. w branży energetycznej. Trzeba to robić szybko, bo gdy zostaniemy odcięci od rynku, korzystna sprzedaż będzie niemożliwa – mówi Petru. Faktycznie, przychody z prywatyzacji nie są imponujące. Na koniec maja wyniosły 3,1 mld zł. W całym roku ma to być 10 mld zł.

Według Ryszarda Petru rządowy plan B musi zawierać propozycje oszczędności, bo nie można sobie pozwolić na rozluźnienie polityki fiskalnej.

– Nie stać nas będzie na podwyżki dla nauczycieli czy utrzymanie takiej skali rent inwalidzkich jak dziś, nie będzie pieniędzy na waloryzację emerytur inną niż cenowa – mówi. I dodaje, że podwyżki podatków w czasie recesji są złym pomysłem, bo to dodatkowo uderzyłoby w aktywność gospodarczą.

Rząd tymczasem lubi najprostsze rozwiązania i zamierza sięgać po dodatkowe dochody. Już w tym roku wprowadzono nowy podatek kopalniany, w przyszłym czekają nas pierwsze zmiany w liczeniu kosztów uzyskania przychodu od praw autorskich, w kolejnym cięcie niektórych ulg w PIT – likwidacja ulgi internetowej oraz zmiany w systemie ulg prorodzinnych.

– W 2012 roku zacieśnienie fiskalne to w dwóch trzecich nowe dochody. Nie znamy jeszcze szczegółów na 2013 rok, ale z wieloletniego planu finansowego wynika, że rząd zamierza utrzymać tegoroczny kurs. Taka proporcja w dłuższym okresie jest niekorzystna dla wzrostu gospodarczego – uważa Janusz Jankowiak.