Takie porównanie można odnieść do niektórych spośród najbogatszych ludzi na świecie, którzy zaczęli korzystać z angielskich sądów niemal tak, jak oligarchowie korzystają z usług luksusowego hotelu.
Sądowa wojna między Borysem Bieriezowskim a Romanem Abramowiczem, która zakończyła się w ubiegłym tygodniu, ustaliła nowy rekord, jeśli chodzi o szczodrość stron sporu. Dwaj rosyjscy oligarchowie ponieśli koszty w wysokości 100 mln funtów, czyniąc ten proces najdroższym postępowaniem sądowym kiedykolwiek przeprowadzonym w Wielkiej Brytanii.
Niektórzy utrzymują, że podobne sprawy nie powinny być prowadzone w Londynie. Często strony mają zaledwie nikłe związki z Wielką Brytanią, a proces dotyczy zdarzeń, które rozegrały się w krajach trzecich. I tak sprawa Bieriezowskiego dotyczyła zatargu o udziały nabyte w ramach rosyjskiej prywatyzacji nomenklaturowej z lat 90. ubiegłego wieku. Jednak w czasach, kiedy popyt na usługi innej wielkiej brytyjskiej marki, mianowicie londyńskiego City, słabnie, powinniśmy cieszyć się, że mamy okazję rozstrzygać tego rodzaju spory. Pozycja Londynu jako miejsca, w którym najbogatsi najchętniej rozgrywają swoje procesy, to potencjalna kopalnia złota. Według szacunków ponad 60 proc. spraw prawa handlowego prowadzonych w brytyjskim sądzie pochodzi obecnie z Rosji i Europy Wschodniej. I jeżeli prawdą jest, że wielka część dochodów z tym związanych trafia do kieszeni kilku szczęśliwych prawników, to jednak przynajmniej płacą oni podatki.
Jest jedno zastrzeżenie. W czasach gdy rygor fiskalny wyciska ostatnie soki z systemu opieki prawnej, cudzoziemcy muszą płacić z własnej kieszeni, a nie korzystać z zasobów już przeciążonego systemu sądowniczego. Zapewnienie oligarchom warunków na poziomie hotelu Ritz nie powinno skazywać przeciętnego Brytyjczyka na usługi prawnicze na poziomie taniej noclegowni.
Reklama
Obecnie opłaty sądowe za sprawy prawa handlowego, w których gra idzie o wysokie stawki, nie pokrywają kosztów usługi, szczególnie w sądzie najwyższym i sądzie apelacyjnym, gdzie przesłuchania trwają dłużej, a sędziowie mają wyższe kwalifikacje. Rząd powinien dążyć do wprowadzenia planów zwiększenia opłat dla tych, którzy wnoszą najwyższe roszczenia. Branża prawnicza ostrzega, że sprawi to, iż firmy będą szukać sprawiedliwości w innych krajach, ale dla Bieriezowskiego i jemu podobnych to przecież tylko mała część całego rachunku.
Tak jak Wielka Brytania chce, by zagraniczni studenci ponosili pełne koszty za dostęp do uniwersytetów i szpitali, tak powinna domagać się odpowiedniej ceny za dostęp do usług profesjonalnego i przejrzystego systemu prawnego, na który wiele krajów patrzy z zazdrością. Sprawiedliwość musi być ślepa. Ale nie powinna być ślepa na wartość usług, jakie oferuje.