W sierpniu w urzędach pracy w całym kraju było 74,7 tys. propozycji zatrudnienia, czyli o 10,4 tys. więcej niż w lipcu – wynika ze wstępnych danych resortu pracy. Ale na koniec sierpnia było ich już tylko 51,7 tys. W rezultacie na jedną ofertę pracy przypadało 38 zarejestrowanych bezrobotnych. To jednak i tak lepiej niż na koniec lipca, gdy były to 44 osoby.
Co ciekawe, liczba ofert pracy w porównaniu z lipcem zwiększyła się we wszystkich województwach z wyjątkiem śląskiego (tam spadła o 1,4 proc.). Skąd ta poprawa, i to pod koniec wakacji, kiedy zaczynają się kończyć prace sezonowe?
Zdaniem ekspertów wynika ona prawdopodobnie głównie ze wzrostu liczby ofert pracy subsydiowanych przez pośredniaki. W drugiej połowie sierpnia otrzymały one dodatkowo 450 mln zł na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu – między innym staże dla absolwentów różnego typu szkół, szkolenia, prace interwencyjne, roboty publiczne i wsparcie finansowe dla bezrobotnych, którzy mają pomysł na własny biznes. I te pieniądze urzędy już wydają.
Resort pracy liczy, że pozwoli to na zaktywizowanie do końca roku około 80 tys. zarejestrowanych osób bez zajęcia. – Niestety, dodatkowe środki prawdopodobnie nie przyczynią się do powstania nowych, trwałych miejsc pracy. Bo może się okazać, że pracodawcy po zakończeniu stażu nie zatrudnią praktykantów, Można się raczej spodziewać, że za to ubiegać się będą o nowych stażystów, bo oni przecież nic nie kosztują. Stypendia fundują im urzędy pracy – mówi Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP.
Reklama
Ponadto z danych resortu pracy wynika, że sytuacja na rynku pracy jest mocno zróżnicowana regionalnie. Najwięcej bezrobotnych na jedną ofertę zatrudnienia – od 52 do 72 – przypada w trzech województwach: warmińsko-mazurskim, podlaskim i świętokrzyskim. – Taka sytuacja na tych terenach utrzymuje się od lat – zaznacza Sędzimir. Dodaje, że jest tak głównie dlatego, że w tych województwach mało jest inwestycji. Barierą do ich powstawania jest między innymi zły stan infrastruktury, zwłaszcza drogowej.
Zdaniem ekspertów przedsiębiorcy tworzą mało nowych etatów, ponieważ w gospodarce jest dużo niepewności w związku z kryzysem strefy euro. Firmy odczuwają już pogorszenie się koniunktury we Wspólnocie. Starają się znaleźć nowych odbiorców w innych częściach świata, ale nie jest to łatwe. Dlatego eksport zwiększył się w pierwszym półroczu tylko o nieco ponad 1 proc.
Dodatkowo słabnie również popyt wewnętrzny. Przedsiębiorcy obawiają się w związku z tym spadku zamówień i w rezultacie nowych miejsc pracy jest mniej niż tych, które są likwidowane. Rośnie więc bezrobocie, które zdaniem analityków może podskoczyć w końcu roku do 13 proc.