Choć kandydat opozycyjnych socjaldemokratów na kanclerza RFN przedstawiony został ledwie tydzień temu, to o jego politycznych zamiarach wiemy już całkiem sporo. Peer Steinbrueck na czele Niemiec to zmiana w europejskim kursie Berlina, choćby poprzez poparcie znienawidzonych przez Angelę Merkel euroobligacji. Ewentualna zmiana władzy w Berlinie to wyzwanie dla Polski, która w wielu sprawach będzie musiała przedefiniować swoje podejście do zachodniego sąsiada. Kanclerz z SPD to również zmiany w polityce zarządzania kryzysowego Europą, więcej pomysłów harmonizujących podatki w UE i standardy socjalne. Nie ma jednak ryzyka powrotu do schroederyzmu w polityce wobec Moskwy, czyli bratania się Niemiec z Rosją bez uwzględniania stanowiska Polski.
– Dyscyplina fiskalna to jedyny lek na obecne problemy. Dziś widać już jednak doskonale, że ten lek trzeba stosować w rozsądnych dawkach. Tak, by faktycznie pomógł, a nie zabił pacjenta – mówił w wywiadzie dla „Welt am Sonntag” 65-letni polityk, który chętnie przedstawia się jako ekspert od gospodarki (był ministrem finansów na poziomie landowym i federalnym). Steinbrueck sygnalizuje w ten sposób konieczną korektę kursu na wymuszanie oszczędności w Europie, który od początku kryzysu reprezentuje kanclerz Angela Merkel. Podobnie jak cała jego partia jest otwarty na wprowadzenie euroobligacji, które obecny niemiecki rząd zdecydowanie odrzuca.
Steinbrueck jednoznacznie stawia na pogłębianie integracji europejskiej.
– Skoro „więcej Europy” było skuteczną odpowiedzią na dramaty XX wieku, to nie widzę powodów, by to samo hasło nie miało rozwiązać wyzwań XXI wieku – mówił niedawno. Takie nastawienie to dla Polski dobra wiadomość. Przyznanie się kontrkandydata Merkel do federalistycznego kursu uspokaja obawy, że zmęczeni coraz bardziej dla nich kosztowną walką z kryzysem Niemcy zaczną się od Europy odsuwać. „Więcej Niemiec w Europie” było głównym motywem głośnego zeszłorocznego przemówienia ministra Radosława Sikorskiego w Berlinie. Z drugiej jednak strony pogłębianie integracji europejskiej oznacza dziś konsolidowanie sił wokół strefy euro (i takich pomysłów jak osobny budżet czy nawet parlament Eurolandu). I dopóki Polski w euro nie będzie, takie tworzenie unijnego rdzenia będzie dla nas niezbyt korzystne.
Reklama
Konkretne gospodarcze propozycje Steinbruecka dotyczą na razie głównie sektora bankowego. Dojście do władzy kanclerza z obozu socjaldemokratycznego (nawet jeśli sam Steinbrueck zalicza się w swojej partii raczej do konserwatywnego skrzydła) oznacza powrót takich tematów, jak harmonizacja unijnych standardów socjalnych czy podatków. Dla polskich pracodawców będzie to temat niewygodny.
Europa zajmuje dziś w niemieckich debatach tak wiele miejsca, że stosunkowo niewiele wiemy o nastawieniu Steinbruecka do innych kluczowych dla nas spraw. Na przykład polityki wschodniej (Rosja, Ukraina, Białoruś) czy energetyki. Z jednej strony rząd SPD – Zieloni to powrót drużyny kojarzonej z niezbyt nad Wisłą popularną polityką wschodnią poprzedniego kanclerza z tej konstelacji Gerharda Schroedera (Gazociąg Północny, męska przyjaźń z Putinem). Z drugiej jednak podczas nieoficjalnych rozmów z obecnymi decydentami z SPD często pada deklaracja, że tamta polityka była błędem, a Polskę trzeba w konstruowanie polityki wschodniej i energetycznej wciągać. Nie ma też w grze samego Gerharda Schroedera, który utracił już w SPD wszelkie wpływy na bieżącą politykę.
Pocieszające jest również to, że widoczna luka wśród polityków SPD zajmujących się tematyką polską jest powoli łatana. Jej powstanie było związane z wypadnięciem z gry polityków od lat aktywnych na tym polu, takich jak Markus Meckel czy Angelica Schwall-Dueren. Ważnym graczem może się tu okazać intensywnie uczący się Polski 48-letni poseł Dietmar Nietan, nowy szef Federalnego Związku Towarzystw Polsko-Niemieckich, wspomagany doświadczeniem byłej przedstawicielki niemieckiego rządu ds. kontaktów ze wschodnim sąsiadem Gesine Schwan.