Kraje strefy euro chcą wykorzystać mechanizm wzmocnionej współpracy zawarty w traktacie lizbońskim, aby wprowadzić odrębny budżet dla unii walutowej – wynika z projektu konkluzji jutrzejszego szczytu UE, który uzyskał DGP. Przyjęcie takiego rozwiązania oznaczałoby, że Polska nie będzie miała w tej sprawie możliwości użycia weta. Problemem nie jest już sam fakt instytucjonalnego podziału Unii (dwa budżety). Kluczowa jest procedura, za pomocą której Europa pierwszej prędkości chce uciec peryferiom. To sposób, który krajom takim jak Polska nie pozostawia pola do manewru. Możemy kwestionować drugi budżet. Jednak podobnie jak w przypadku unii fiskalnej nie mamy możliwości jego zablokowania.

Do tej pory wydawało się, że utworzenie odrębnego budżetu strefy euro będzie wymagało jednomyślnej decyzji 27 państw, co pozwoli premierowi Tuskowi na wymuszenie swoich warunków. Jednak projekt konkluzji stwierdza, że „naturalnym sposobem radykalnie ułatwiającym” integrację strefy euro powinno być wykorzystanie art. 136 traktatu o UE poprzez uruchomienie tzw. mechanizmu wzmocnionej współpracy.

Tym samym decyzje w sprawie powołania odrębnego budżetu dla Eurolandu zostaną podjęte w Radzie UE kwalifikowaną większością głosów, a nie jednomyślnie.

>>> Zobacz też: Gauck: Europa dwóch prędkości to najgorszy możliwy scenariusz

Reklama

Szczyt pomysłów bardzo złych dla Polski

Wczoraj premier Donald Tusk powiedział, że Polska nie sprzeciwi się utworzeniu odrębnego budżetu dla krajów Eurolandu. Ale postawił warunki. Najważniejszym jest to, aby nowy fundusz nie ograniczył wieloletniej perspektywy finansowej na lata 2014 – 2020, z której Polska chce otrzymać 300 mld zł.

Szef polskiego rządu domaga się także, aby decyzja w sprawie głównego budżetu Unii była podjęta, zanim zapadną decyzje w sprawie odrębnego funduszu dla unii walutowej. Problem w tym, że propozycje konkluzji szczytu, które poznaliśmy, niespecjalnie dają szefowi polskiego rządu możliwość stawiania warunków w sprawie drugiego budżetu.

– Byłoby bezpiecznie, aby wieloletnia perspektywa finansowa została rozstrzygnięta jeszcze w tym roku. Takie stanowisko poza Polską mają także kraje, które są przyjaciółmi spójności, a także Parlament Europejski i Komisja Europejska – tłumaczył premier.

>>> Czytaj też: Podpatrzone w UE, aby Polsce żyło się lepiej, czyli gospodarczy plagiat Tuska

Wczoraj także premier Wielkiej Brytanii David Cameron, którego kraj nie należy do strefy euro, poparł pomysł odrębnego budżetu (w którym Londyn by nie partycypował), zapowiadając, że powinno to prowadzić do ograniczenia głównego budżetu Unii (i tym samym zmniejszenia brytyjskiej składki do kasy Brukseli), czego Tusk nie chce. Projekt konkluzji jutrzejszego szczytu UE zakłada, że nowy budżet strefy euro byłby finansowany z odrębnego podatku, takiego jak od transakcji finansowych. Do tej pory takie rozwiązanie poparło już 11 krajów Eurolandu. Co niepokojące, nowy budżet miałby „wspierać wzrost gospodarczy, spójność społeczną oraz niwelować różnice strukturalne” między gospodarkami strefy euro. Czyli w dużym stopniu dublować obecne funkcje zasadniczego budżetu Unii Europejskiej.

Pomysł powołania odrębnego budżetu dla Eurolandu forsują przede wszystkim Niemcy, które widzą w tym szansę na przekreślenie raz na zawsze debaty o euroobligacjach.

W bardziej korzystnym kierunku dla Polski powinna natomiast zmierzać na szczycie debata nad powołaniem unii bankowej. Tu nie tylko nie dojdzie w tym tygodniu do żadnego porozumienia, lecz także minister finansów Luksemburga Luc Frieden powiedział wczoraj, że jego zdaniem porozumienie nie wejdzie w życie wcześniej niż w styczniu 2014 r.

Premier Tusk stwierdził wczoraj, że dla Polski najważniejsze jest uwzględnienie racji krajów, które „goszczą obce banki”.

– Polska ma w tej sprawie potężnych sojuszników, jak Wielka Brytania i Szwecja. Dlatego projekt unii bankowej zostanie zmodyfikowany w taki sposób, aby kraje spoza strefy euro miały realny wpływ na nadzór prowadzony przez EBC – powiedział DGP Marco Incerti, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS). Jego zdaniem coraz bardziej prawdopodobny jest układ, w którym strategiczne decyzje dotyczące nadzoru bankowego, jak odebranie licencji bankowych, będą podejmowane w ramach Europejskiego Urzędu Bankowego. W takim układzie kraje strefy euro reprezentowane przez Europejski Bank Centralny musiałyby wypracować kompromis z jednolitym stanowiskiem 10 krajów UE, które nie należą do strefy euro. David Cameron obawia się, że gdyby ta ostatnia grupa państw występowała osobno, byłaby systematycznie przegłosowywana przez EBC.

Powołanie osobnego budżetu strefy euro i unii bankowej może być tylko etapem w kierunku dalszego wyodrębnienia się Eurolandu. Wczoraj minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble zaapelował o „skok w kierunku integracji” unii walutowej. Miałby on m.in. polegać na utworzeniu stanowiska komisarza ds. budżetu z uprawnieniami do wetowania ustaw budżetowych krajów członkowskich, a także możliwości odrębnych głosowań w Parlamencie Europejskim przez posłów z krajów unii walutowej.

>>> Polecamy: Jak może się zmienić polityczna mapa Europy po kryzysie?