Leming – dla krytyków to bezrefleksyjna osoba z wyższym wykształceniem z dużego miasta o poglądach liberalnych, dla zwolenników przedstawiciel pracowitej klasy średniej, przeciwnik radykalnych zmian w gospodarce i polityce.

Przeanalizowaliśmy dane określające status materialny i społeczny osób, które są odpowiednikiem polskiego leminga w Europie. Nie jest w żaden sposób wyjątkowy. Jego niemieckim odpowiednikiem jest pokolenie VW Golfa (Golf jest symbolem mieszczańskiego statusu ich rodziców), w Wielkiej Brytanii to Mondeo man, we Francji bobo – co jest syntezą słów „boheme” i „bourgeois”. W Rosji to ofisnyj płankton (plankton biurowy) lub banderlodzy, czyli złośliwe małpy z „Księgi dżungli” zajmujące się jej anarchizowaniem. Wszystkich łączy jedno: mogą kojarzyć się negatywnie, choć to oni są istotnymi płatnikami podatków i wyznacznikami obowiązujących mód.

Z punktu widzenia polskiego leminga najbardziej istotny jest odpowiednik rosyjski. Ofisnyj płankton zarabia nieznacznie mniej i żyje podobnie. W podobne miejsca jeździ na wczasy, choć nie tak powszechnie jak w Polsce stać go na samochód.

Jak wynika z danych Centrum Lewady, osoby z tej grupy społecznej zarabiają średnio ponad 30 tys. rubli miesięcznie (ok. 3 tys. zł, polski leming zarabia około 4,3 tys. zł). Socjologowie z Ośrodka Badania Opinii Publicznej Centrum Lewada przekonują, że jedynie 24 proc. banderlogów stać na zakup samochodu od ręki. Podobnie jak w przypadku Polski jest to Toyota, tyle że Camry, a nie Auris.

Reklama

Leming niemiecki jest znacznie bogatszy. Ale i on ewoluował. Dziś nie jest gadżeciarzem i modnisiem jak golfiarz z lat 80. i 90. Mimo że bezrobocie w tej grupie niemal nie istnieje, pamięta recesję za rządów Schroedera. Żyje oszczędnie. W większości nie ma mieszkania własnościowego i nie zaciąga na nie kredytu. Zarabia od 14 tys. do nawet 70 tys. zł miesięcznie, ale konsumuje z umiarem.

Z kolei francuski leming jest lewakiem. W ostatnich wyborach głosował na Francois Hollande’a, licząc na zachowanie opiekuńczego status quo. 57 proc. osób z tej grupy jest właścicielami mieszkań lub domów. Aż 85 proc. z nich uważa, że spłata kredytu lub płacony czynsz pochłania zbyt dużą część ich dochodów, wynika z danych Narodowej Unii Właścicieli Nieruchomości. Dochód bobo to w przeliczeniu 11 tys zł. A kupując samochód, jest patriotą. Stawia na Renault.

Europejska wspólnota lemingów

W zestawieniu z zagranicznym odpowiednikiem leming polski i rosyjski narodziły się najpóźniej. Pokolenie Golfa to debata z roku 2000. Wydana wówczas powieść 30-letniego dziennikarza była przewrotnym i dowcipnym obrazem grupy wyodrębnionej z młodej niemieckiej klasy średniej wychowanej w atmosferze zachodnioniemieckiego dobrobytu lat 80. Stąd właśnie tytułowy Volkswagen Golf, który był przez dekady pojazdem najchętniej kupowanym przez tamtejsze mieszczaństwo.

Florian Illies portretował swoich rówieśników jako nastawionych na konsumpcję hedonistów, którzy zamiast angażować się w sprawy społeczne (tak jak pokolenie lewicowej rewolty 1968 r.), wolą licytować się modnymi markami ubrań, gadżetów czy nawet piór wiecznych. Golfiarzom jest kompletnie obojętne, czy głosują na socjaldemokratów, czy też konserwatystów. Byleby tylko zachować wygodne status quo.

Jak pisaliśmy wcześniej, ta rozrzutność zakończyła się wraz z pogorszeniem się sytuacji w RFN po 2000 r. Dziś pokolenie Golfa znów zarabia dobrze – od 3400 euro do nawet 17 tys. euro miesięcznie, czyli od prawie 14 tys. zł do prawie 70 tys. zł (jeśli zajmuje kierownicze stanowisko). Zjawisko długotrwałego bezrobocia dla tej grupy właściwie nie istnieje. W porównaniu jednak do polskiego leminga niemiecki nie konsumuje dużo i unika zaciągania kredytów. Mimo że jest wyraźnie bogatszy.

Rosyjski ofisnyj płankton, którego określa się również mianem banderloga w porównaniu do Niemca jest biedakiem. Bliżej mu pod tym względem do polskiego leminga, który zarabia średnio 4300 zł (dane GUS, tyle średnio zarabia specjalista z wyższym wykształceniem, czyli potencjalnie sales manager czy sales representative, z których rekrutuje się polski leming).

Jak twierdzi w rozmowie z DGP politolog Aleksiej Makarkin, banderlodzy stanowią mniej niż 10 proc. rosyjskiego społeczeństwa i mieszkają głównie w miastach powyżej 1 mln mieszkańców. To ludzie w wieku 24 do 54 (szacunki Centrum Lewady). Według Rosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej (VCIOM) są to głównie przedstawiciele trzech zawodów – tzw. kreatywna klasa (przedsiębiorcy), pracownicy biurowi i studiująca młodzież. Ponad 80 proc. biurowego planktonu jest zadowolone ze swoich dochodów (średnio 30 tys. rubli miesięcznie, czyli ok. 3 tys. zł).

Centrum Lewady przebadało preferencje polityczne banderlogów: 70 proc. głosuje na ugrupowania liberalne i demokratyczne, reszta popiera komunistów. Rosyjski leming podobnie jak polski najchętniej spędza urlop w Turcji i Hiszpanii. Popularnym kierunkiem dla bogatszej części tej grupy jest Tajlandia. Jak mówi DGP politolog Paweł Salin, symbolem banderlogów jest pisarz Wiktor Pieliewin, który specjalizuje się w politycznej satyrze. Plankton gardzi jednak popularnym wśród polskich kolegów Paulo Coelho. Każdy szanujący się banderlog, podobnie jak polski leming – ma konto na Facebooku bądź jego rosyjskim odpowiedniku – Vkontakte.ru.

Z badań agencji SmartMarketing wynika, że Rosjanin tak jak Polak deklaruje uwielbienie dla iPhone’a i iPada firmy Apple. Generacja bobo we Francji mocno różni się od swoich słowiańskich odpowiedników. Przede wszystkim jest oczytana i zamożna. Średnie zarobki bobo to 2700 euro, czyli nieco ponad 11 tys. zł. Jeśli chodzi o oczytanie, osoba z omawianej grupy społecznej kupuje średnio 31 pozycji rocznie. Różnice między bobo a lemingiem z Polski dotyczą również sposobu, w jaki spędza urlop. O ile Polak wybiera Hurgadę, Turcję lub Wyspy Kanaryjskie, bobo woli zostać w ojczyźnie.

Zaledwie 28 proc. wspomnianej kategorii Francuzów wyjeżdża na urlop za granicę, choć to i tak prawie trzykrotnie wyższy odsetek niż ogólnie wśród Francuzów. Jeśli już w pierwszej kolejności decyduje się na Hiszpanię, na drugim miejscu są Włochy, dalej Grecja i Turcja. Inaczej jest w Wielkiej Brytanii – tamtejszym odpowiednkiem leminga mogliby być przedstawiciele aspirującej niższej klasy średniej, pracujący jako handlowcy, niższy specjaliści, którzy nazywani są „Mondeo man”. Zarabiają średnio ok. 550 funtów tygodniowo. Oni zapatrzeni są przede wszystkim w wyższe od siebie warstwy społeczne, do których chcieliby należeć, a nie we wzorce zagraniczne.