Podczas dwudniowego spotkania szefowie państw członkowskich potwierdzili decyzje dotyczące nadzoru, ale konkretów nadal nie ustalili.
Znacznie większe emocje polskiej strony wzbudziły dyskusje o budżecie unii na lata 2014 – 2020, którego ostateczna wielkość miałaby zależeć od budżetu strefy euro. – Na razie możemy być spokojni w tej kwestii – zapewnia Tusk. Krajowa opozycja mu nie wierzy i żąda, by zawetował budżet, jeżeli nie dostaniemy 300 mld zł.
Te niekończące się negocjacje i przeciąganie liny między politykami zaczynają denerwować europejski biznes. – Potrzebujemy konkretnych działań i współpracy, a nie kolejnych koszmarnych dyskusji, strategii i traktatów – mówi w rozmowie z DGP Henri Malosse, prezydent grupy przedsiębiorców w Europejskim Komitecie Ekonomiczno-Społecznym.
Z kryzysem trzeba walczyć na szczeblu unijnym czy lokalnym?
Henri Malosse: Mamy psychologiczny kryzys zaufania, co przekłada się na brak inwestycji. Powinniśmy walczyć z kryzysem jako Unia Europejska. Unia przez ostatnie 20 lat interesowała się tylko wspólnym rynkiem, z którego świetnie teraz korzystają kraje spoza Europy, np. Chiny. Teraz powinniśmy bardziej skoncentrować się na rozwijaniu produkcji i usług w obrębie naszego rynku, aktywniej tworzyć klastry biznesowe, dążyć do jednolitej polityki przemysłowej i kreować europejskich czempionów w strategicznych dziedzinach.
Środowiska biznesowe zarzucają unijnym decydentom, że mnożą tylko plany i strategie, z których potem niewiele wynika. Zgadza się pan z tymi zarzutami?
Oczywiście. Wiele przyjętych w ostatnich latach strategii UE było błędnych. Lizbońska okazała się pod tym względem wręcz koszmarna – praktycznie żadnego z jej założeń nie zrealizowano. Zamiast tego potrzeba nam konkretnych działań, przemyślanej polityki budżetowej i współpracy sektorowej.
Ale czy obecnej sytuacji nie są winni sami przedsiębiorcy?
Firmy jeszcze boją się inwestować i wolą trzymać pieniądze w bankach. A to błąd. Przedsiębiorca zawsze powinien myśleć o tym, co będzie dalej, a nie być tak krótkowzrocznym. Za mało jest w Europie przedsiębiorców, którzy byliby skłonni do ryzyka. Dramatem Europy jest brak zaufania i niechęć do zatrudniania młodych ludzi, których potencjału nie jesteśmy w stanie zagospodarować.