Proces uchwalania budżetu może przeciągnąć się nawet do przyszłego roku. Mogą na tym ucierpieć polskie interesy. Finansowa skala sporu to około 100 mld euro w siedmioletnim budżecie UE i 5 - 10 mld euro w budżecie na rok przyszły.
– Nie wypuścimy z ręki naszych pistoletów – te słowa Davida Camerona, premiera Wielkiej Brytanii najlepiej podsumowują nastroje panujące obecnie w głównych instytucjach Unii Europejskiej – europarlamencie, Radzie Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej.
Co wywołuje tę przypominającą Dziki Zachód atmosferę? Budżet.
– W skrócie sytuacja wygląda tak: Brytyjczycy i inni płatnicy netto, chcą cięć. Beneficjenci netto, tacy jak Polska, chcą wzrostu poziomu budżetowych zobowiązań i płatności – relacjonuje Sidonia Jędrzejewska, europosłanka zaangażowana w prace parlamentarnej komisji budżetowej.
>>> Zobacz też: 300 miliardów z Unii, czyli kreatywne obietnice i warunkowe scenariusze
Który ze scenariuszy zostanie zrealizowany? Jakie będzie miało to efekty dla Polski i wysokości funduszy, które do 2020 r. będzie otrzymywać z UE?
Odpowiedzi na te pytania wymagają znajomości formalnego kontekstu, w którym toczy się cała dyskusja, a więc konstrukcji budżetu Unii Europejskiej i samego procesu jego uchwalania.
Budżet UE – tak, jak i zresztą budżety narodowe – ma zasięg jednego roku.
Budżet jest finansowany ze składek członkowskich, podatku VAT i ceł. Jego wartość wynosi ok. 1 proc. łącznego dochodu narodowego brutto krajów UE. W projekcie na bieżący rok jest to ok. 132 mld euro. Wydatki można podzielić na pięć głównych kategorii:
- Trwały wzrost gospodarczy. Największa pozycja w budżecie, w jej skład wchodzi m.in. dotycząca Polski polityka spójności, czyli pomoc dla mniej rozwiniętych regionów UE;
- Zarządzanie zasobami naturalnymi i ich ochrona. Druga pod względem wielkości pozycja w budżecie, w której zawiera się przede wszystkim wspólna polityka rolna. Mówiąc wprost: dotacje dla rolników;
- Obywatelstwo, wolność, bezpieczeństwo i sprawiedliwość;
- UE jako partner na arenie międzynarodowej;
- Administracja.
W normalnych warunkach budżet uchwala się od czerwca do października. Najpierw na poziomie różnych instytucji UE przygotowywane są plany wydatków, które w sierpniu weryfikuje Rada Unii Europejskiej. Potem już tylko europarlament zatwierdza projekt.
Ale – o czym zaraz – obecnie warunki nie są normalne.
W przeciwieństwie do budżetów narodowych budżet UE nie może notować deficytu. Jest też sztywny – po jego przyjęciu nie można już nim manipulować i doraźnie zwiększać wydatków. Budżet musi się także wkomponowywać w tzw. „wieloletnie ramy finansowe”. W tym opracowywanym co 7 lat dokumencie określa się sumę wydatków na ten okres, jak też – mniej więcej – ich cele.
Obecnie doniesienia medialne z Brukseli dotyczące debaty budżetowej mogą wydawać się nieprzejrzyste, bo w relacjach dziennikarskich niestety nie precyzuje się dokładnie, o czym mówią. Trzeba mieć świadomość, że w równie wysokiej temperaturze odbywają się teraz równolegle dwie zupełnie różne debaty budżetowe. Jedna z nich dotyczy projektu budżetu na 2013 r., druga wieloletnich ram finansowych na lata 2014-2020.
>>> Zobacz też: Dania stawia UE ultimatum: poparcie za rabat w składce
Kto pozwie UE
Europosłanka Sidonia Jędrzejewska jest w centrum wydarzeń:
- Jeśli chodzi o budżet na 2013 r. to propozycja Komisji Budżetowej Europarlamentu zakłada wzrost wydatków o 6,8 proc. do 137 mld euro. Europa jest w trudnej sytuacji gospodarczej i nie jest to najlepszy czas na oszczędności. Trzeba stymulować rynek pracy i nie można oszczędzać na edukacji. Dlatego na przykład proponujemy zwiększenie finansowania programu „Uczenie się przez całe życie”, z którego finansowany jest Erazmus – mówi Sidonia Jędrzejewska.
I dodaje, że nasze propozycje nie pokrywają się, niestety, ze znacznie bardziej konserwatywnymi propozycjami Rady UE.
- Teraz czekamy na nowe stanowisko Rady, które ma zostać przedstawione w piątek 26 października. Niestety, negocjacje mogą być trudne i choć część komentatorów wskazuje, że mogą zostać sfinalizowane z końcem listopada na unijnym szczycie, to równie dobrze mogą przeciągnąć się do 2013 r. – dodaje.
Można rozpocząć nowy rok budżetowy bez zaplanowane budżetu? Można, ale ma to swoje konsekwencje. Po pierwsze proceduralne. Zgodnie z zapisami traktatów europejskich. UE nie będzie mogła wydać w każdym kolejnym miesiącu kwoty większej niż jedna dwunasta wydatków w 2012 r.
>>> Pełny tekst artykułu znajdziesz na: obserwatorfinansowy.pl