Notowania względem euro znalazły się na poziomie 4,05, a względem dolara przy 3,05, który to poziom był najniższym obserwowanym od lutego bieżącego roku. Na takie zachowanie złotego wpływ miały wciąż bardziej wydarzenia globalne niż lokalne, ponieważ dane z polskiej gospodarki nie napawają optymizmem, czego rynek walutowy zdaje się nie dostrzegać.

Szereg danych opublikowanych w tym tygodniu pokazuje, że spowolnienie gospodarcze w naszym kraju pogłębia się, a każdy kolejny odczyt makroekonomiczny jest gorszy od poprzedniego.

Spada m.in. zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, które za listopad wyniosło -0,3% r/r.

Dodatkowo odczyt dotyczący produkcji przemysłowej (-0,8%) też był zdecydowanie gorszy od oczekiwań rynku i przy spadającej inflacji toruje on drogę do dalszych obniżek stóp procentowych.

Reklama

Na koniec tygodnia inwestorzy poznali dodatkowo gorsze dane o sprzedaży detalicznej (2,4% wobec poprzedniego odczytu 3,3%) oraz dane dotyczące stopy bezrobocia, która za listopad wyniosła 12,9% wobec 12,5% miesiąc wcześniej. Mimo to złoty wciąż zyskiwał na wartości wobec dolara i euro, a sprzyjały temu nadal szampańskie nastroje na europejskich rynkach akcji – w tym na GPW. Utrzymujące się wysokie ceny długu też z pewnością nie zaszkodziły.

Dane z rynków globalnych miały zdecydowanie drugorzędny wpływ, choć kilka pozytywnych sygnałów z USA (rosnąca sprzedaż domów, wzrost wskaźnika Fed z Filadelfii), jak i wzrost indeksu Ifo mogły zostać odebrane pozytywnie.

Nadchodzący tydzień powinien być na rynkach relatywnie spokojny. Tematem przewodnim będą prace nad porozumieniem w sprawie klifu fiskalnego. Istotne publikacje z Polski czy strefy euro nie są planowane. Natomiast w czwartek i piątek poznamy kolejną porcję danych z USA. Będzie to odczyt indeksu zaufania konsumentów – Conference Board, indeks Chicago PMI, a także dane dotyczące sektora nieruchomości. Ciekawiej powinno zrobić się w pierwszym kwartale. Uważamy, iż niskie premie od polskiego długu mogą być trudne do utrzymania w dłuższym okresie. Widzimy zatem spore ryzyko odpływu kapitału z rynków wchodzących (w tym z Polski) i w związku z tym możliwość osłabienia złotego w pierwszym kwartale. W piątek o godzinie 16:10 euro kosztowało 4,07 złotego, dolar 3,09, a frank 3,37 złotego.