Brytyjczycy mieli dotąd tylko raz okazję wypowiedzieć się w referendum na temat Europy - w 1975 roku, po przystąpieniu Londynu do ówczesnego Wspólnego Rynku.

Kwestia referendum od lat prześladuje kolejne brytyjskie rządy. W 2001 roku podniosły się takie żądania, kiedy Irlandczycy, którym przysługuje referendum powszechne przy każdej zmianie konstytucji, w pierwszym głosowaniu odrzucili Traktat Nicejski. W 2005 roku Tony Blair przyrzekł Brytyjczykom referendum przy okazji próby wprowadzenia unijnej konstytucji. Nie doszło do niego, kiedy projekt odrzucili Francuzi i Holendrzy. W 2007 roku premier Gordon Brown nie dotrzymał obietnicy Blaira i nie rozpisał referendum po zawarciu Traktatu Lizbońskiego.

>>> Czytaj też: Cameron: Wielka Brytania nie upadnie, jeśli wyjdzie z UE

Największym entuzjastą referendum - najlepiej w sprawie wystąpienia z Unii, a nie zmiany warunków członkostwa - jest Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa UKIP, popierana przez 15% elektoratu. Ale istnieje też Kampania na rzecz Referendum, skupiająca licznych posłów konserwatywnych i kilku labourzystowskich. Ostatnio premier Cameron wydaje się ulegać jej naciskowi, natomiast przeciwko rychłemu referendum występuje jego koalicjant, wicepremier Nick Clegg i jego Partia Liberalno-Demokratyczna.

Reklama

Brytyjska opozycja ostro oponuje przeciwko planom premiera Davida Camerona rozpisania referendum w sprawie przyszłych stosunków Londynu z Unią. Ale nie tylko opozycja. Liberalny wicepremier Nick Clegg przestrzega konserwatywnego premiera przed uleganiem psychozie referendalnej, jaka ogarnęła brytyjskie społeczeństwo.

Według niego rząd powinien być bardzo ostrożny w okresie, kiedy brytyjska gospodarka nadal powoli wychodzi z największej zapaści gospodarczej od lat, żeby nie wywołać długiego okresu niepewności. Bo - jego zdaniem - niepewność jest wrogiem wzrostu."

Nick Clegg podkreślił w wywiadzie udzielonym radiu BBC, że rząd zobowiązał się ustawowo do rozpisania referendum, jeśli jakiś nowy traktat unijny, wynikły z kryzysu euro, oznaczałby dalszą utratę suwerennych praw. "Jeszcze nie wiemy, jak strefa euro zmieni swoje zasady, nie wiemy, kiedy to się stanie, a przede wszystkim jakie to postawi wymagania przed Zjednoczonym Królestwem" - powiedział liberalny wicepremier Nick Clegg.

Dwie trzecie Brytyjczyków oczekuje unijnego referendum. Ale tylko jedna trzecia chce wystąpienia z Unii, jeśli premier David Cameron nie odzyska części scedowanych na Brukselę uprawnień narodowych. Liczba eurosceptyków spadła od grudnia z 37 do 33 proc.