Isidoro Alvarez zapewnia, że zachowuje pełną kontrolę nad hiszpańskim imperium detalicznym, które odziedziczył po wuju 24 lata temu.

77-letni prezes El Corte Ingles z siedzibą w Madrycie pracuje po 14 godzin dziennie i ucina wszelkie rozmowy na temat planów sukcesji. Jego tradycyjny ubiór – czarny garnitur i biała koszula – nie zmienia się nawet podczas weekendów, kiedy często dokonuje niespodziewanych wizyt w jednym z 85. sklepów spółki, aby sprawdzić personel.

Jak twierdzi autor jego biografii, Javier Cuartas, stroniący od mediów baron detalu zaproponował mu pieniądze, aby tylko przestał pisać o firmie. Kiedy Cuartas odmówił, Alvarez wykupił cały 20-tysięczny nakład ksiązki “Biografia de El Corte Ingles” z księgarń w pierwszym dniu jej rynkowego debiutu.

“Prezes ma całkowitą kontrolę ponieważ jest prezesem dożywotnio” – podkreśla Cuartas, który jest obecnie regionalnym korespondentem hiszpańskiego dziennika “El Pais” i spędził 10 lat lat na badaniu spraw spółki – “Bez jego podpisu nic nie zostanie zatwierdzone”.

Reklama

Dzięki tej skrupulatności Alvarez został miliarderem. Hiszpan kontroluje 15 proc. El Corte Ingles. W 2011 roku firma wypracowała 15,8 mld euro przychodów, jest największym detalistą kraju pod względem wielkości obrotów i jednym z największych pracodawców Hiszpanii, zatrudniającym około 100 tys. pracowników. Po względem wielkości sprzedaży El Corte Ingles jest trzecią największą na świecie siecią domów towarowych po amerykańskich firmach Sears Holdings i Macy’s – wynika z danych agencji Bloomberg.

El Corte Ingles jest warte okolo 10 mld dolarów. To zapewnia wiekowemu biznesmenowi majątek w kwocie co najmniej 1,5 mld dolarów i miejsce na indeksie miliarderów Bloomberga.

Domy towarowe firmy często znajdują się w najbardziej pożądanych lokalizacjach Hiszpanii. El Corte Ingles, co tłumaczy się na English Cut (Angielski Krój) – i jest nawiązaniem do początków firmy jako salonu krawieckiego – jest także operatorem supermarketów, hipermarketów i dyskontów, a także prowadzi agencje podróży, firmę ubezpieczeniową oraz oddział finansowy, który wydaje karty kredytowe do swych sklepów.

Firma stawiająca od lat na jakość usług i handlu nie zauważyła nadciągającego kryzysu. W 2011 roku sprzedaż spadła o 3,9 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem, zysk skurczył się o jedną trzecią do 210 mln euro. Z fortuny Alvareza wyparowało ponad 1 mld dolarów. Firma tradycyjnie gardząca obniżkami w końcu przyjęła nową strategię na nowe czasy: tnie ceny, gdzie można. Oferuje się tańszą żywność, kosmetyki i naczynia. Artykuły sportowe można kupić nawet za pół ceny.