Chiny po raz kolejny zwiększają wydatki na zbrojenia w tempie dwucyfrowym, choć zarazem 2013 r. będzie trzecim z rzędu, w którym będą one mniejsze niż te na bezpieczeństwo wewnętrzne. To dowodzi, że władze w Pekinie bardziej niż agresji zewnętrznej obawiają się niepokojów społecznych w kraju.
Zgodnie z tegorocznym budżetem, który został przedstawiony przy okazji wczorajszego otwarcia dorocznej sesji parlamentu, Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza będzie miała w tym roku do dyspozycji 740,6 mld juanów (119 mld dol.), co stanowi wzrost o 10,7 proc. w porównaniu z 2013 r. Wzrost wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne jest mniejszy, bo wynosi on 8,7 proc., ale i tak w liczbach bezwzględnych ta pozycja budżetu jest bardziej okazała – 769,1 mld juanów.
– Nie byłoby dobrze, gdyby tak duży kraj jak Chiny nie był w stanie się bronić. Pokojowa polityka zagraniczna Chin i jej defensywna strategia obronna przyczyniają się do pokoju i bezpieczeństwa w Azji – oświadczyła wiceminister spraw zagranicznych Fu Ying.
Reklama
Inne państwa w regionie mają jednak w tej sprawie zupełnie odmienne zdanie i z coraz większym zaniepokojeniem patrzą na chińskie zbrojenia i coraz bardziej asertywną politykę zagraniczną. Jesienią zeszłego roku mocno zaostrzyły się stosunki Pekinu z Japonią w związku ze sporem o bezludne wysepki Senkaku/Diaoyu, a podobne spory terytorialne Chiny toczą z większością państw w regionie.
Z drugiej strony – choć wydatki na obronność stanowią 5,4 proc. całego budżetu Chin (większość państw NATO ma problem z osiągnięciem wymaganego poziomu 2 proc. PKB) i są one najwyższe w regionie, Pekin wciąż jeszcze ustępuje pod tym względem Stanom Zjednoczonym i jeszcze przez wiele lat taki układ się utrzyma. Mimo że amerykański klif fiskalny w największym stopniu uderzy w wydatki Pentagonu, jego budżet jest wciąż prawie pięć razy większy niż armii chińskiej. Ta jednak coraz bardziej zostawia w tyle znajdującą się na trzecim miejscu Rosję – budżet chińskiej armii jest już dwukrotnie wyższy od rosyjskiej.
Jednak ani Japonia, ani Rosja nie są tym, czym władze w Pekinie najbardziej się niepokoją. – Rząd pewny swojej pozycji, który nie obawia się własnej populacji, nie musi mieć budżetu na bezpieczeństwo wewnętrzne wyższego od wydatków na armię – komentuje dla Reutersa Nicholas Bequelin z Human Rights Watch. Według półoficjalnych statystyk liczba antyrządowych protestów czy incydentów zwiększyła się z 8700 w 1993 r. do około 90 tys. w 2010 r.