Mowa o pierwszych z serii Skarby Stanisława Augusta monetach Bolesław Chrobry. Narodowy Bank Polski właśnie wprowadził do obiegu monety złotą i srebrną. Obie wykonane są z czystego kruszcu (próba 999), mają dużą masę (dwie uncje) i średnicę (4,5 centymetra). Przede wszystkim jednak ich nakład jest bardzo niski. Złotych monet jest ledwie 750, srebrnych 5 tysięcy.
– Skoro nakład jest tak niski, cena mnie nie dziwi. To może być biały kruk – mówi Adam Zieliński, dyrektor Skarbnicy Narodowej. NBP sprzedawał złote monety po 13 610 zł, zaś srebrne po 1100 zł. W tym drugim przypadku cena sprzedaży jest prawie trzykrotnie wyższa od wywoławczej (bank centralny ustalił ją na 400 zł).
Eksperci chwalą nową monetę. Filip Fertner, członek zarządu Inwestycji Alternatywnych Profit, mówi, że wyróżnia się ona na tle wszystkich innych emisji NBP.
– O samej monecie trzeba się wypowiadać w samych superlatywach. Bank centralny i Mennica Polska wykonały tu naprawdę dobrą robotę. Nie mam wątpliwości, że nie będzie problemu ze znalezieniem chętnych na jej zakup. O monetę pytają już klienci z zagranicy – podkreśla Fertner.
Reklama
– Kupiłbym taką monetę w celach spekulacyjnych, ale cena jest wysoka. To stwarza ryzyko, że zwrot z takiej inwestycji może nie być duży – dodaje Adam Zieliński.
Cena sprzedaży, zwłaszcza w przypadku srebrnej monety, budzi najwięcej kontrowersji. Filip Fertner mówi, że 1100 zł za dwie uncje czystego srebra to dość dużo, nawet w porównaniu z podobnymi monetami emitowanymi za granicą.
– Jednak problem jest nie z wysokością ceny, lecz z nieprzejrzystymi zasadami jej ustalania. Można mieć wątpliwości, czy to rzeczywiście wypadkowa podaży i popytu – dodaje wiceprezes IAP.
W obu przypadkach ceny sprzedaży zostały ustalone na podstawie aukcji w systemie Kolekcjoner. Tę metodę sprzedaży monet firmy numizmatyczne krytykują od początku jej uruchomienia.
Bank centralny odrzuca oskarżenia o spekulacyjne zawyżanie cen na aukcjach. Barbara Jaroszek, wicedyrektor departamentu emisyjno-skarbcowego NBP, mówi, że to raczej mało prawdopodobne. Uniemożliwia to konieczność wpłacania kaucji lub przedstawienia gwarancji bankowej przez licytującego.
– Bez złożenia tych gwarancji klienci mogą licytować jednorazowo do kwoty 20 tys. zł – wyjaśnia Barbara Jaroszek. Jej zdaniem system Kolekcjoner właśnie w przypadku monet z Bolesławem Chrobrym zadziałał jak należy. To dzięki niemu od razu cena emisyjna jest ceną rynkową.
A srebrny Bolesław Chrobry jest tak drogi, bo jest atrakcyjny. – Jest to jedna z najbardziej atrakcyjnych monet w historii emisji monet kolekcjonerskich NBP, więc można było się spodziewać, że rynek ustali wysoko tę cenę – uważa wicedyrektor.
NBP w tym roku wyraźnie zmniejszył nakłady wszystkich emitowanych monet kolekcjonerskich.