Znany z upodobania do muzyki klasycznej i sztuki nie pasuje do środowiska energetyków, w którym chętniej łowi się ryby i grilluje, niż wyskakuje z żoną do Londynu na wystawę ukochanego malarstwa. Jakby tego było mało, Krzysztof Kilian potrafi stawić się w biurze w okularach z czerwonymi oprawkami na nosie.
Jak ekstrawagancki menedżer trafił na najważniejszy fotel w Polskiej Grupie Energetycznej PGE? Kiedy 14 grudnia 2011 r. Tomasz Zadroga, poprzedni prezes koncernu, podał się do dymisji po rozmowie z nowym ministrem skarbu Mikołajem Budzanowskim, jeszcze tego samego wieczoru Krzysztof Kilian zrezygnował ze stanowiska wiceprezesa Polkomtelu. Konkurs, który wygrał pod koniec lutego ubiegłego roku, zdawał się jedynie formalnością.
Kilian wcale jednak do PGE się nie spieszył. Jeszcze w listopadzie 2011 r. media rozpisywały się o jego możliwym wejściu do rządu. Wówczas jeszcze wiceszef Polkomtelu objąć miał ministerialne stanowisko w kancelarii premiera i zająć się sprawami administracji i cyfryzacji. „Rz” pisała, że Kilian należy do najbliższych Tuskowi doradców od czasu wybuchu afery hazardowej, czyli od 2009 r. To on miał m.in. doradzać premierowi pozbycie się z rządu Grzegorza Schetyny. Ostatecznie wystartował w konkursie na prezesa zarządu PGE, spółki, która według wielu leżała w strefie wpływów byłego wicepremiera. Na chwilę przed rozstrzygnięciem konkursu „Puls Biznesu” zapowiadał, że Kilian zabiera ze sobą na Mysią, gdzie swoją siedzibę ma energetyczny koncern, wielką miotłę. Kontekst był jasny.
Reklama
Jak nowego szefa oceniają jego najbliżsi współpracownicy?
– Samiec alfa. Lubi całkowicie podporządkować sobie otoczenie. Precyzyjnie deleguje zadania i skrupulatnie z nich rozlicza, ale w wielu sprawach lubi mieć decydujące zdanie. Po objęciu stanowiska prezesa PGE wziął na siebie obowiązek kontaktów z mediami. Ponieważ nie miał żadnego doświadczenia w energetyce, efektem tej decyzji była... kompletna cisza – mówi DGP jeden z menedżerów PGE.
Przez kilka miesięcy PGE nie miało więc prezesa. Przynajmniej w mediach, bo pierwsze miesiące upłynęły Kilianowi na pracowitym poznawaniu koncernu.
– Szybko okazało się, że zatrudniająca w całej Polsce ponad 40 tys. pracowników PGE funkcjonuje w strukturze, w której o wszystkim decyduje centrala w Warszawie. To dlatego koncern do zmieniającego się z dnia na dzień rynku energii dopasowywał się z gracją i tempem przemysłowego tankowca. Teraz ma być inaczej, bo szefowie spółek z poszczególnych linii biznesowych otrzymają więcej swobody – dodaje nasz rozmówca.
W transformacji skostniałej spółki pomagają Kilianowi przeważnie młodzi współpracownicy, dla których potrafi być szalenie wymagający i surowy. Nie waha się udzielać ostrych reprymend nawet w towarzystwie dziennikarzy. Na taryfę ulgową liczyć może wąskie grono zaufanych. Na przykład Katarzyna Meller. Kilian zaprosił ją do PGE po udanej współpracy w Polkomtelu, gdzie była rzeczniczką prasową. Albo Bogusława Matuszewska, wiceprezes PGE ds. handlowych, z którą Kilian także współpracował w Polkomtelu.
Rozmówcy DGP podkreślają także, że silna pozycja szefa PGE w kręgach rządowych ułatwia im codzienną pracę. O co chodzi?
– Pozycja szefa pozwoliła mu roztoczyć nad spółką parasol chroniący przed próbami ręcznego sterowania firmą przez urzędniczo-polityczne lobby. Kiedyś zarząd był po prostu wzywany na dywanik do ministra skarbu albo gospodarki. Dzisiaj resort w kontaktach z zarządem musi przestrzegać korporacyjnych zasad. Jeśli ma sprawę, zwraca się do nadzoru. Mamy wolną głowę i możemy skupić się na pracy – mówi jeden z wysokich menedżerów spółki.
A tej nie brakuje. Prezes natychmiast po objęciu stanowiska pod lupę wziął długoterminową strategię PGE, która zdaniem ekspertów nie ma szans na realizację. Na dniach opublikowany zostanie nowy, autorski dokument zmienionego zarządu, który uzupełnił Paweł Smoleń, były prezes polskiego Vattenfalla. PGE postawi w niej na produkcję energii z węgla i skupi się na inwestowaniu tylko w niektóre z dostępnych technologii, jak np. w energetykę wiatrową, zamiast we wszyskie.
Czy znajdzie się w niej elektrownia jądrowa? Od kilku tygodni wyraźnie widać rozdźwięk w ocenie ryzyk związanych z realizacją programu. Krzysztof Kilian powtarza, że bez wsparcia państwa PGE nie będzie w stanie udźwignąć gigantycznej inwestycji. Skoro nawet Wielka Brytania pracuje nad objęciem planowanych reaktorów zapisami zapożyczonymi z sektora dotowanej i regulowanej zielonej energetyki, to zdaniem Kiliana nad takim narzędziem tym bardziej powinna się pochylić Polska. Innego zdania jest Budzanowski. W wywiadze dla „Parkietu” rzucił ostatnio, że nie widzi możliwości pomocy państwa w realizacji programu jądrowego.
Kilian jest absolwentem Politechniki Gdańskiej. Po studniach pracował m.in. w Stoczni Wisła w Gdańsku. Po transformacji zaczął pracę w administracji publicznej, gdzie objął nawet stanowisko ministra łączności, potem trafił do biznesu. Po bankach, funduszach, a nawet farmacji przyszedł czas na energetykę. Jak zakończy się ta przygoda?
  • 28 mld zł wyniosły przychody PGE w 2011 r.
  • 5 mld zł sięgnął czysty zarobek grupy dwa lata temu
  • 55 mld zł ma kosztować budowa elektrowni jądrowej
ikona lupy />
W transformacji PGE pomagają Kilianowi młodzi współpracownicy wojtek górski / Dziennik Gazeta Prawna