Wśród globalnego oburzenia na temat planów UE wobec Cypru, (które uruchomiły przy okazji run na cypryjskie banki i możliwe, że w uruchomią w najbliższej przyszłości run na banki innych krajów europejskich), warto poświęcić chwilę na zastanowienie się, jak straszliwym pomysłem dla Cypru było wstąpienie do strefy euro i jak niedojrzały był to krok.

Cypr – przez długi czas bastion prania brudnych pieniędzy oraz innych nadużyć bankowych – przyjął wspólną walutę w styczniu 2008 roku. Ponad 5 lat później, kraj potrzebuje bailoutu. Cypr jest członkiem UE od 2004 roku.

Europejscy przywódcy zachowują się jak złodzieje, którzy konfiskują ubezpieczone depozyty od klientów cypryjskich banków, nie ruszając w tym czasie bankowych posiadaczy obligacji. Bez względu na to, jak haniebny może być ta część bailoutu, podstawowym grzechem Cypru było wejście do UE. Zarówno Unia jak i Cypr nie były na to gotowe. Jeśli pomyślimy o Cyprze i UE jako pewnej kombinacji biznesowej, to można porównać to do najgorszej decyzji Bank of America Corp. o kupnie Countrywide Financial Corp.

Islandia była dużo lepiej przygotowana do tego, aby przetrwać załamanie sektora bankowego ze względu na to, że wcześniej nie przyjęła euro i mogła zdewaluować własną walutę. UE klasyfikuje Islandię jako kraj kandydujący do Unii, jednak trudno sobie wyobrazić, aby Islandia mogła sobie radzić lepiej, wstępując do UE. Cypryjczycy mogliby sobie tylko życzyć, żeby wcześniej aż tak bardzo nie spieszyli się do strefy euro.

Reklama