Opozycja twierdzi, że to jedynie gest polityczny. Na maj zaplanowano przedterminowe wybory parlamentarne.
Wicepremier tymczasowego rządu Dejana Kostadinowa zapowiedziała, że listę mają stworzyć pracownicy socjalni w całym kraju. Na początku roku o pomoc w opłatach za energię wnioskowało ponad 200 tysięcy rodzin. Ludzie wyszli na ulice i pod naciskiem protestujących do dymisji podał się rząd. Odnotowano również siedmiu aktów samospaleń.

>>> Czytaj również: Kryzys polityczny w Bułgarii: dyplomata tymczasowym premierem

Iwan, który dziś uczestniczył w manifestacji przed Pałacem Prezydenckim w Sofii, mówi IAR, ze dawniej do tak drastycznych aktów nie dochodziło."Ludzie są zdesperowani. Jest wysokie bezrobocie. Wiele osób zarabia tak mało, że nie jest wstanie opłacić co miesiąc rachunków" - przekonuje uczestnik demonstracji.

Niektórzy zwracają jednak uwagę na to, że Bułgarzy unikają pracy. Biznesmen Paweł Cwetkow przekonywał w rozmowie z IAR, że jego rodacy nie są bez winny. "Jeżeli ktoś nie chce pracować, to łatwiej mu wyjść na ulicę i okazywać niezadowolenie" - twierdzi Cwetkow.
W Bułgarii oficjalnie 22 procent społeczeństwa żyje w poniżej granicy ubóstwa. Bez pracy jest blisko 19 procent obywateli, a od czterech lat wysokość większości pensji i emerytur jest zamrożona.

Reklama