Ale w kraju ogromne przemysłowe konglomeraty, czyli czebole, takie jak Hyundai Motor Group, Samsung Group i LG Group, pozostają podstawą zorientowanego na eksport systemu, który został utworzony po wojnie koreańskiej przez dyktatora Parka Chung Hee. W rzeczywistości, jak podkreśla Bloomberg Markets w swej lipcowej edycji, czebole stały się jeszcze bardziej dominujące. Sprzedaż 30 czołowych konglomeratów stanowi równowartość 82 proc. południowokoreańskiego PKB, wobec 53 proc. w roku 2002.

Podobnie jak w innych częściach Azji, także w Korei system ten nie działa już na rzecz zwykłych obywateli. Wzrost płac wyraźnie zwolnił, a koszty mieszkaniowe i edukacji poszły w górę. Według McKinsey Global Institute większość gospodarstw domowych z koreańskich klas średnich napotyka obecnie na poważne braki gotówki. Także szeregi klas średnich skurczyły się z poprzedniego poziomu trzech czwartych populacji do dwóch trzecich.

Co gorsze, spadek wartości jena podważył konkurencyjność eksportu Korei Południowej. W zeszłym miesiącu minister finansów ostrzegł, że japońska waluta stanowi większe zagrożenie dla dobrobytu Koreańczyków niż reżim Kim Dzong Una w Pjongjangu.

>>> Czytaj też: Korea Północna otwiera strefę ekonomiczną w Kaesong

Reklama

Córka Parka, prezydent Korei Południowej Park Geun Hye, zdaje sobie sprawę, że coś trzeba zmienić. Chce ona posterować transformacją Korei w stronę „kreatywnej gospodarki”, opartej bardziej na usługach niż na przemyśle, raczej na innowacjach niż przemysłowej tężyźnie. Cel jest właściwy: większość azjatyckich krajów musi podążać w podobnym kierunku. Ale aby osiągnąć ten cel, Park nie może polegać na metodach swego ojca.

W ostatnich tygodniach rząd Park zaczął inicjować pożądane decyzje dla umocnienia innowacji i początkujących firm, start-upów. Rząd planuje wydać 200 mld wonów (176 mln USD) bezpośrednio na start-upy i 300 mld wonów na fuzje i akwizycje. Inwestorzy, aniołowie biznesu, otrzymają hojne ulgi podatkowe. Wysoko wykwalifikowanym obcokrajowcom zaoferuje się wizy, jeśli zechcą rozpocząć biznes w Korei. Rząd szacuje, że działania te ostatecznie odblokują fundusze w wysokości 4,3 bln wonów.

Jednak w przeciwieństwie do fabryk samochodów i stalowni, transformacyjne technologie nie powstaną w wyniku polecenia rządu. I bez względu na to, jak szczytne są intencje pani prezydent, plany te będą wprowadzać w życie urzędnicy średniego szczebla, którzy realizowali program jej ojca. Prędzej zdławią oni kreatywność, którą powinni promować.

Koreańscy przedsiębiorcy już ostrzegają, że publiczne pieniądze muszą się przedrzeć przez gąszcz biurokracji. Potencjalni aniołowie biznesu – często to biznesmeni odnoszący sukcesy – muszą przejść przez procedurę certyfikacji zanim zaplanują wydanie państwowych pieniędzy. Sponsorowane przez rząd inkubatory biznesu są zamykane o wyznaczonych godzinach, co niemal wyklucza nocne burze mózgów. I zbyt często pieniądze trafiają do leciwych przedsiębiorców, bardziej sprawnych w składaniu wniosków niż w kreowaniu pomysłów.

Potrzebna jest zmiana mentalności, a nie tylko pieniądze. Zamiast śledzić szybko zmieniające się technologie, rząd powinien zająć się ustaleniem jasnych zasad i pozwolić niezależnym regulatorom na dostosowywanie prawa. Równocześnie Park powinna wziąć na cel prawo i regulacje, które powstrzymują w Korei podejmowanie ryzyka. Według Banku Światowego rozpoczynanie biznesu w Korei jest trudniejsze niż na Białorusi i na Madagaskarze. Prawo podatkowe zachęca małe przedsiębiorstwa, aby pozostały w biznesie małymi.

>>> Polecamy: Xi Jinping, nowy prezydent Chin, ma przed sobą szereg wyzwań