- Jak można mówić o nowoczesnej demokracji skoro żaden z naszych obywateli nie może zostać głową naszego państwa? - powiedział Swan podczas wystąpienia w Canberze. – Jak może być tak, że jedyną kwalifikacją do objęcia funkcji głowy państwa są dziedziczne przywileje? To po prostu zdumiewające, że wciąż grzęźniemy w dyskusji na ten temat.

Dziesięciolecia dyskusji na temat tego, czy Australia - utworzona przez Brytyjczyków w 1788 roku jako kolonia karna, a obecnie będąca dwunastą największą gospodarką na świecie – powinna być republiką, osiągnęła punkt kulminacyjny w 1999 roku, kiedy sprawa przepadła w referendum. Od tamtej pory ruch republikański znalazł się w stagnacji. Premier Julia Gillard, której mniejszościowy rząd laburzystowski przegrywa w sondażach przed wyborami powszechnymi, rozpisanymi na 14 września, twierdzi, że Australijczycy nie powinni decydować w tej sprawie podczas panowania królowej Elżbiety.

>>> Czytaj również: Wyzwanie dla gospodarki Australii: przestać produkować dla Chin

Chociaż badania opinii publicznej przed referendum z 1999 roku wykazały, że trzy czwarte Australijczyków chce zerwać z Wielką Brytanią, to są oni podzieleni co do tego, jaką formę republiki należy przyjąć. Monarchiści dołączyli wtedy do republikanów, którzy chcieli bezpośrednich wyborów prezydenckich tylko po to, aby zablokować propozycję, w myśl której prezydent pełniący funkcje czysto reprezentacyjne byłby wybierany przez parlament.

Reklama

- Świat się dziwi, że Australia nie ma swojej własnej głowy państwa, ale jest to kwestia, która może podzielić nawet zwolenników republiki – twierdzi Nick Economou, politolog z Monash University w Melbourne. – Swan zaczyna długą batalię o ponowne wprowadzenie tej sprawy do debaty publicznej, gdyż straciła ona poparcie głównego nurtu społecznego i nie będzie decydująca w nadchodzących wyborach.

Swan zaproponował dwuetapowy proces: w pierwszym glosowanie miałoby zdecydować o wyborze najlepszego modelu republiki, w tym o sposobie wyłonienia głowy państwa oraz zakresie jej władzy, zaś w drugim głosowaniu Australijczycy mieliby się opowiedzieć za republiką lub przeciw.

- W sytuacji, gdy nasza część świata zyskuje na znaczeniu pod względem gospodarczym i politycznym, idea australijskiej głowy państwa, która rezyduje na Zamku Windsor pod Londynem jest oderwana od rzeczywistości. To właściwy moment dla wielkiej deklaracji na scenie globalnej – podkreślił Swan.

Ale nawet opozycyjny deputowany Malcolm Turnbull, który podczas referendum w 1999 roku stał na czele Australijskiego Ruchu Republikańskiego, uważa, że sprawę należy odłożyć do zakończenia panowania królowej.

>>> Polecamy: Australia staje się Mekką dla inwestorów

ikona lupy />
Brytyjska królowa Elżbieta II / Bloomberg