Jak wynika z opublikowanych wczoraj danych NBP, nadwyżka wyniosła 468 mln euro. Oznacza to, że do bieżących rozliczeń z zagranicą nie potrzebowaliśmy zaciągać nowych długów albo wykorzystywać pieniędzy uzyskanych z inwestycji zagranicznych podmiotów.
W przypadku Polski taka sytuacja jest wyjątkowa. Zdarzyła się czwarty raz od początku 2000 r. – Poprzednie trzy były w zasadzie przypadkami jednorazowymi. W bieżącym cyklu szansa na kontynuację tego typu niespodzianek jest znaczna, gdyż polska gospodarka przechodzi przez proces równoważenia, który potrwa jeszcze dobrych kilka miesięcy – komentuje Marcin Mazurek, analityk BRE Banku.
Równoważenie polega na hamowaniu importu (w pierwszych czterech miesiącach był on – w przeliczeniu na euro – o 1,2 proc. mniejszy niż rok wcześniej) przy wzroście eksportu (od stycznia do kwietnia o 6,1 proc.). Ekonomiści podkreślają szczególnie kwietniowy wzrost eksportu o 12,3 proc. „Na odnotowany wzrost eksportu największy wpływ miał przyrost eksportu żywności, sprzętu transportowego, odzieży, leków oraz tworzyw sztucznych” – informuje NBP.
– Dane pozwalają mieć nadzieję na znaczący wkład eksportu do tworzenia PKB i w konsekwencji jego wzrost w II kw. znacznie wyższy niż 0,5 proc. zanotowane w I kw. – podkreśla Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.
Reklama
Nadwyżka w obrotach bieżących to nie tylko zasługa handlu towarami. Polska notuje dodatnie saldo usług (545 mln euro to trzeci wynik w historii). Ponadto zanotowaliśmy 795 mln euro salda transferów bieżących – głównie dzięki pieniądzom z Unii. Nadwyżka byłaby większa, gdyby nie ujemne saldo dochodów, w tym blisko 1 mld euro wypłacone przez polskie firmy zagranicznym właścicielom w postaci dywidend.