Od stycznia do maja polscy pracodawcy zgłosili do urzędów pracy chęć zatrudnienia 124,2 tys. pracowników z Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii i Gruzji – wynika z danych resortu pracy przygotowanych dla DGP. Było to o 11 proc. mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. O tym, że słabnie imigracja ze Wschodu, informuje również ukraiński odpowiednik polskiego GUS. Według jego danych jej szczyt mamy już za sobą.
Sytuacja w poszczególnych powiatach była bardzo zróżnicowana. – U nas spadek był znacznie mniejszy niż średnia w kraju. Wyniósł około 5 proc. – informuje Jadwiga Popielska, dyrektor Urzędu Pracy w Nowym Dworze Mazowieckim. Dodaje, że praktycznie nastąpiła stabilizacja w ofertach pracy dla cudzoziemców ze Wschodu. – Wcześniej część pracodawców zgłaszała do urzędów pracy dużo więcej osób, niż planowała zatrudnić, bo się obawiała, że wszyscy nie przyjadą – wyjaśnia dyr. Popielska. Jej zdaniem to się jednak zmieniło.

>>> Czytaj także: Ustawa o cudzoziemcach jest zbyt skomplikowana

Pracodawcy sprawdzili wiele osób ze Wschodu, poznali takie, które nie zawiodą. Głównie dla nich przygotowują oferty. Jednak nie wszędzie tak jest. – Od początku roku do 3 lipca pracodawcy zarejestrowali oświadczenia, w których znalazły się oferty dla blisko 28 tys. osób z Ukrainy – twierdzi Marcin Gortat z PUP w Płońsku. To aż o 27 proc. więcej niż przed rokiem. – Mimo to zabrakło pracowników do zbioru truskawek, bo duża część cudzoziemców nie dojechała do pracodawców, którzy się o nich starali – podkreśla Gortat.
Reklama
Nie potrafi jednak wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Plantatorzy mają swoją teorię. – Zdecydowanie skurczyła się liczba Ukraińców, którzy przyjechali do zbioru truskawek, ponieważ prawdopodobnie polskie konsulaty ograniczyły wydawanie wiz pobytowych ze zgodą na pracę – uważa Krzysztof Nowicki z gminy Czerwińsk w powiecie płońskim. – Ponadto znaczna część osób zza wschodniej granicy po przyjeździe do Polski upatrzyła sobie nowego pracodawcę. Zamiast do tego, dzięki któremu uzyskała wizę, udała się do innego. Prawo nie powinno pozwalać na takie zmiany – podkreśla Wioletta Trzeciak z gminy Czerwińsk. Kobieta także zatrudnia Ukraińców na plantacji.
Podejrzewa, że jest też pewna grupa cudzoziemców, którzy polską wizę traktują jak furtkę, przez którą mogą wyjechać na Zachód, nie zatrzymując się nad Wisłą. – W rezultacie brakuje pracowników. Z tego powodu na wielu plantacjach zgniło od 30 do nawet 50 proc. truskawek, bo nie było komu zebrać ich na czas – szacuje Trzeciak. – To tragedia dla właścicieli takich upraw – dodaje Krzysztof Nowicki, któremu, jak twierdzi, udało się jednak ograniczyć straty do około 10 proc.
Z danych resortu pracy wynika, że najwięcej ofert pracy dla cudzoziemców ze Wschodu zgłosili rolnicy (60 proc.). Na drugim miejscu w tym rankingu znaleźli się właściciele firm budowlanych (11 proc.), a na trzecim – przedsiębiorstw produkcyjnych (5 proc.).
Polacy nie garną się do pracy na plantacjach i w ogrodnictwie mimo bardzo wysokiego bezrobocia, którym w maju dotkniętych było blisko 2,2 mln osób. – Twierdzą, że wynagrodzenie jest za małe za tak ciężką i wyczerpującą pracę – ocenia dyr. Popielska. Czy tak jest naprawdę? – Przy zbiorze truskawek można zarobić nawet 3–4 tys. zł miesięcznie – przekonuje Nowicki.

>>> Polecamy: Kryzys pomógł Niemcom. Już się nie kurczą, lecz zaludniają