Według danych Bloomberga produkcja ropy naftowej w Libii spadła w ubiegłym miesiącu o 16 proc. i była najniższa od początku roku. Jak tłumaczy Abdel Jalil Mayuf, rzecznik prasowy Arabian Gulf Oil, państwowego koncernu wydobywającego ropę we wschodniej części kraju, jedną z przyczyn są przerwy w dostawach energii elektrycznej.

„Kraj przechodzi obecnie przez niespokojny okres” – komentuje Sana Abid, analityk rynku ropy naftowej z KBC Energy Economics. „Na tę chwilę wygląda to źle. Przed sektorem stoją duże wyzwania, czego przejawem jest spadająca produkcja.”

Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego sektory ropy naftowej i gazu ziemnego odpowiadają za 70 proc. libijskiej gospodarki i są niemal jedynym źródłem dochodów państwa. Spadająca produkcja może zaszkodzić także międzynarodowym koncernom, takim jak włoski Eni, dla którego Libia (największy producent ropy w Afryce Północnej) jest głównym źródłem surowców.

Niedostatkom energii elektrycznej zaradzić ma umowa z londyńską firmą APR Energy, która zobowiązała się zapewnić 450 megawatów mocy poprzez generatory prądu. To największy tego typu jednorazowy kontrakt tego typu w historii.

Reklama

Swojego sceptycyzmu wobec tego typu tymczasowych rozwiązań nie ukrywa John Hamilton z Cross-Border Information. Jak tłumaczy, do utrzymania produkcji na obecnym poziomie kluczowe są inwestycje w infrastrukturę przesyłową oraz produkcja energii.

Przemoc i demonstracje

Istotnym problemem dla przemysłu są demonstracje, w których protestujący domagają się bardziej sprawiedliwego podziału zysków z wydobycia surowców energetycznych. Jak ocenił w ubiegłym miesiącu minister Abdulbari Al-Arusi, protesty na terenach pól naftowych zmniejszyły wydobycie o 250 tys. baryłek dziennie. W efekcie produkcja ropy jest o 30 proc. niższa niż w czasie szczytu z lipca ubiegłego roku, kiedy dziennie wydobywano aż 1,6 mln baryłek „czarnego złota”.

Osobnym ryzykiem jest przemoc. W czerwcowej strzelaninie nieopodal miasta Zueitina we wschodniej Libii, gdzie znajduje się główny terminal eksportowy ropy naftowej, ranni zostali pracownicy międzynarodowych koncernów energetycznych. Z kolei w Trypolisie napastnicy z milicji Zintan zaatakowali siedzibę służb zajmujących się ochroną pól wydobywczych.

Austriacka firma OMV poinformowała, że z przyczyn politycznych produkcja na jej polach naftowych została wstrzymana 25 czerwca. W ubiegłym roku OMV wydobywał średnio 30 tys. baryłek ropy dziennie.

Jak zapewniają zagraniczni inwestorzy, kwestie bezpieczeństwa są dla nich jednym z najważniejszych czynników decydujących o działalności w Libii.
Dyrektor zarządzający Totala Christophe De Margerie poinformował w wywiadzie, że jego firma zmniejszyła liczbę zagranicznych pracowników w Libii, by w razie czego możliwa była jak najszybsza ewakuacja personelu.

Rząd w Trypolisie stara się sprostać problemowi czterokrotnie zwiększając (do 12 tys. osób) rozmiary służb chroniących firmy wydobywcze przed atakami.

Brak stabilnej sytuacji w Libii mogą nie tylko zmniejszać wydobycie ropy, ale także wpłynąć na chęć poszukiwania nowych złóż w kraju, w którym znajdują się największe rezerwy ropy naftowej w Afryce.

Jednak największym zagrożeniem dla sektora wydobywczego mogą być pogarszające się relacje pomiędzy dwoma częściami kraju – zachodem, gdzie znajduje się stolica kraju, a bogatym w surowce wschodem. To właśnie podziały w dochodach ze sprzedaży ropy naftowej są przyczyną wielu wystąpień i protestów.