Nie dość, że podpisanie wynegocjowanej półtora roku temu umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu z Ukrainą wygląda coraz mniej prawdopodobnie, to jeszcze pod znakiem zapytania stanęło podpisanie podobnej umowy z Mołdawią.
– Na szczycie w Wilnie może zostać parafowana najwyżej ogólna część dokumentu. Komisja Europejska nie zdąży dokończyć analizy prawnej wszystkich zapisów – oświadczył na antenie Radia Europa Libera mołdawski politolog Leonid Litra, powołując się na własne źródła dyplomatyczne. Jeszcze w ubiegłym tygodniu szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton przywiozła do Kiszyniowa zupełnie inne przesłanie. – Wierzę, że szczyt PW stanie się szansą na umocnienie naszych relacji – mówiła po spotkaniu z niedawno powołanym premierem Iuriem Leancą.
Mołdawia przez wielu polityków i ekspertów jest określana mianem poletka doświadczalnego Partnerstwa Wschodniego, projektu zainicjowanego przez Polskę i Szwecję. Jeśli nie uda się za pośrednictwem programu na stałe związać Kiszyniowa z UE, trudno będzie myśleć o sukcesie w relacjach z większymi partnerami, przede wszystkim Ukrainą. Mimo realnych osiągnięć w dziedzinie wdrażania reform scena polityczna w kraju wciąż jest niestabilna, szaleje korupcja i pogarszają się relacje wewnętrzne ze wspieranymi przez Rosję naddniestrzańskimi separatystami. Wszystkie te powody przyczyniają się do zahamowania tempa integracji europejskiej kraju.
>>> Czytaj też: Ukraina i jej mozolny marsz do wolnego handlu
Reklama