Mijają dwa lata, odkąd na czele urzędu czuwającego nad rynkiem energii elektrycznej, ciepła i gazu stanął Marek Woszczyk. Wygrał konkurs na schedę po Mariuszu Sworze, który nieoczekiwanie na własne życzenie opuścił wówczas fotel regulatora. Woszczyk zadanie miał ułatwione, bo w budynku przy ul. Chłodnej w Warszawie pracował już od lat 90.
Jak prezesa ocenia branża? Rozmówcy DGP nie szczędzą mu pochwał, ale nie brakuje też opinii chłodno oceniających jego działalność. Nie ma się co dziwić, że osoba taka jak on budzi skrajne emocje. Wszak decyduje o wysokości taryf za energię, ciepło i gaz, czyli o być albo nie być dla potężnych polskich i zagranicznych koncernów, oraz wpływa na kształt obowiązujących regulacji. Największy jednak zarzut dotyczy tego, czego Woszczyk nie robi.
– W branży źle się dzieje, bo ceny energii spadają, torpedując inwestycje. W efekcie Polsce grozi niedobór mocy, a z siedziby URE nie płyną żadne komendy, w którą stronę ma płynąć okręt. Urząd zamiast kreować rozwiązania, np. narzędzia wsparcia dla kulejących inwestycji, jest raczej obserwatorem rozwoju sytuacji. Ciut więcej inicjatywy! – apeluje jeden z czołowych ekspertów w branży energetycznej.
Nawiązania do morskiej terminologii w przypadku Marka Woszczyka są jak najbardziej na miejscu. Pasją prezesa są bowiem żagle. Pływa po Mazurach, ale nie stroni od zagranicznych wojaży. Szefa URE w ogóle nie jest łatwo zastać w jego gabinecie.
Reklama
– On jest szalenie zabiegany. Rano Sejm, potem jakaś konferencja, godzinka na komisji gospodarki, wizyta w resorcie gospodarki – to normalny dzień – relacjonuje bliski współpracownik Woszczyka. Inny zdradza, że szef jest nocnym markiem, co objawia się np. e-mailami wysyłanymi w godzinach, w których mało kto myśli o pracy.
Szef URE od lat intensywnie udziela się też poza granicami kraju. Jest członkiem prezydium w Grupie Europejskich Regulatorów Energii i Gazu (European Regulators’ Group for Electricity and Gas – ERGEG). Reprezentuje jeszcze URE w radzie Europejskich Regulatorów Energetyki (Council of European Energy Regulators – CEER), gdzie jest wiceprzewodniczącym zarządu.
Nasi rozmówcy podkreślają zasługi Woszczyka, gdy w latach 1998–2007 w URE pracował w jednostce, której podlega Warszawa, jeden z największych rynków energii i ciepła w kraju. – W czasach, kiedy węgiel kamienny dwukrotnie zdrożał, opłaty za ciepło w stolicy niemal się nie zmieniały – mówi jeden z obserwatorów rynku. O sukces nie było łatwo, bo stawki trzeba było ustalać ze szwedzkim koncernem Vattenfall, właścicielem elektrociepłowni warszawskich (dzisiaj należących do PGNiG Termika) z jednej strony i kontrolowanym przez samorząd Stołecznym Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej (dzisiaj francuska Dalkia).
Zamiłowanie do ostrych negocjacji stawek za media, ale też z dużą dozą umiejętności koncyliacyjnych, zostało Woszczykowi do dzisiaj. Ostatnio ucieszył kilkanaście milionów polskich rodzin płacących za prąd. Choć kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny energetyczne nie chciały słyszeć o obniżkach i każdy zdawał się mieć poważne ku temu argumenty, od 1 lipca cena elektryczności po raz pierwszy w historii spadła o kilka procent.
Choć wiele już za Woszczykiem, najtrudniejsze zadania dopiero przed nim. Rozwijanie inteligentnych sieci energetycznych, uwolnienie cen dla gospodarstw domowych, końcowe dostosowanie polskiego prawa do unijnych regulacji, dokończenie dzieła kruszenia monopolu PGNiG na rynku gazu, to tylko cztery najważniejsze zadania, o których mówią pytani przez nas eksperci.