Resort finansów pracuje podobno nad czwartą propozycją zmian w OFE. Jaka ona powinna być?
Podczas debaty 22 lipca wiceminister Izabela Leszczyna wyraźnie powiedziała, że oczekuje, iż izba zaproponuje rozwiązania w ramach przedstawionych przez rząd trzech wariantów zmian. Jednak naszym zdaniem nie bardzo jest się nad czym pochylać. Sensowniejsza jest za to przedstawiona w Dzienniku Gazecie Prawnej propozycja wiceministra pracy Marka Buciora, który chciałby przekazać obligacje na specjalne subkonto w ZUS. Zarządzałyby nimi nadal powszechne towarzystwa emerytalne, dlatego to jest wariant, na którym można próbować cokolwiek budować. W portfolio mogłyby się znaleźć obligacje skarbowe i korporacyjne, depozyty i inne dozwolone prawem instrumenty. To zapewniłoby bezpieczeństwo przyszłym emerytom.
Czyli trzy warianty resortów pracy i finansów są dla państwa nie do przyjęcia?
Reklama
Nie. Przede wszystkim są bardzo ryzykowne dla naszych klientów. Inwestycje głównie w akcje wiążą się z tym, że w momencie załamania giełdy emeryci wszystko tracą, a rząd ma pretekst do całkowitej likwidacji II filaru. Będzie to miało też inne konsekwencje. Ludzie stracą zaufanie do rynku kapitałowego jako takiego i dyskusja na temat konieczności oszczędzania w III filarze może się stać bezprzedmiotowa.
Dlaczego izba nie wysunie własnych rozwiązań?
Sądzę, że racjonalniej byłoby przedyskutować już istniejące propozycje przedstawione przez niezależnych ekspertów. My – jeśli ktokolwiek zechce nas zapytać o zdanie – możemy wskazać, które z nich są godne rozważenia.
Które?
Stworzenie osobnych subfunduszy – w tym jednego bezpiecznego dla osób w wieku 50+, który opierałby się wyłącznie na obligacjach – wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Dodatkowo – w odpowiedzi na zarzuty, że nie inwestujemy w realną gospodarkę – większy nacisk należałoby położyć na inwestycje w infrastrukturę czy w obligacje samorządowe.
Jeśli jednak rząd pozostanie przy swoich propozycjach, jak zmieni się rynek?
Cóż, minister pracy podkreśla, że sprawa wypłat emerytur jest już przesądzona. Na 10 lat przed przejściem na emeryturę aktywa tych osób zostaną przesunięte do ZUS. W pierwszym okresie tych przesunięć będzie dużo, bo przecież są osoby, którym zostało już mniej lat do zakończenia kariery zawodowej. To będzie się wiązało ze wzmożoną sprzedażą akcji. Ich cena więc spadnie, a to nie będzie dobre ani dla giełdy, ani dla spółek, ani przede wszystkim dla emerytów.
Poza tym sprawa funkcjonowania samych PTE. Warta i Polsat już zostały przejęte przez inne spółki. Taki sam los może spotkać inne, wkrótce więc nie będziemy mówić o mniejszej liczbie towarzystw, nie o 14. Trzy największe z nich pewnie przez pierwszy okres po zmianach pozostaną na rynku, pytanie, jak długo. Pamiętajmy, że część z nich jest częścią dużych zagranicznych grup. Jeśli uznają one, że nie ma mowy o stabilności przepisów w Polsce, przez co rośnie ryzyko funkcjonowania na naszym rynku, mogą zacząć się wycofywać z Polski. Tym bardziej, jeśli zostanie im 10 proc. dotychczasowych członków.
A istnieje takie niebezpieczeństwo?
Ależ oczywiście! Z ostatnich sondaży wynika, że jeśli zostanie wprowadzona dobrowolność przynależności do OFE, pozostanie w nich deklaruje 26 proc. członków. Mogę sobie wyobrazić, że jeśli pojawią się dodatkowe warunki czy obostrzenia, z tych 26 zrobi się 10 proc.
Czy pani zdaniem ZUS jest przygotowany do zarządzania aktywami ubezpieczonych?
Rząd twierdzi, że tak, bo przecież zarządza Funduszem Rezerwy Demograficznej. Ale dla mnie to jak porównywanie zarządzania małym sklepem z zarządzaniem siecią supermarketów. FRD dysponuje 16 mld zł, fundusze – 280 mld zł. Mówienie, że FRD sobie poradzi, to dalekosiężny optymizm. Trzeba będzie znacznie rozbudować jego struktury, zarówno o infrastrukturę informatyczną, jak i ludzką. Czy to znacznie nie podniesie kosztów jego funkcjonowania? Ja w to nie wierzę. To nie jest proste zadanie i z pewnością szybko i bezproblemowo tej zamiany nie da się załatwić. Co więcej, istnieją liczne kategorie kosztów, których FRD – w odróżnieniu od PTE – nie ponosi: PTE zarządzają kontami indywidualnymi uczestników, ponoszą koszty nadzoru, rzecznika ubezpieczonych, komunikacji z uczestnikami itp. PTE narażone są też na ryzyko ewentualnego pokrycia niedoboru i z tego powodu ponoszą koszty zasilania rachunku rezerwowego i funduszu gwarancyjnego. Wszystkich tych kosztów FRD nie ponosi, bo nie obsługuje indywidualnych kont ubezpieczonych.
Czy po ogłoszeniu rządowych propozycji wyceny PTE spadły?
– Nie wiem, ale nie sadzę, aby był to obecnie atrakcyjny biznes. Inwestorzy czekają i mają nadzieję, że rząd nie zdecyduje się na wprowadzenie żadnych drastycznych rozwiązań.
Czytaj więcej o reformie OFE w specjalnym raporcie Forsal.pl.