Ostatnie oficjalne dane na ten temat odnoszą się do 2011 r. Wtedy, według badań aktywności ekonomicznej ludności prowadzonych przez GUS, w gospodarstwach domowych bez osób pracujących było 8,7 proc. (626 tys.) nieletnich. Jednak od tego czasu bezrobocie wyraźnie wzrosło. Pod koniec roku może osiągnąć poziom 14,5 proc. Będzie więc tylko nieco mniejsze niż w 2006 r. Prawdopodobne jest więc, że tak jak przed siedmioma laty aż 11 proc. dzieci żyje obecnie w rodzinach, w których nikt nie ma płatnego zajęcia.
– Część z dzieci bezrobotnych rodziców może jednak pochodzić z gospodarstw domowych, w których rodzice pobierają renty lub emerytury – zauważa Piotr Szukalski, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego. To jednak niewielka grupa. Bezrobotne rodziny, aby zaspokoić podstawowe potrzeby, najpierw wykorzystują oszczędności, później sprzedają różne sprzęty, zadłużają się u krewnych i znajomych, a gdy to nie wystarcza, skazane są na wsparcie opieki społecznej. Gdy bezrobocie się wydłuża, popadają w biedę.

– Dzieci z takich rodzin nie mają dostępu do wielu dóbr. Nie uczestniczą w wycieczkach klasowych i w zajęciach pozalekcyjnych, które w większości szkół są płatne. Najczęściej nie wyjeżdżają też na wakacje i mają utrudniony dostęp do kultury i osiągnięć cywilizacyjnych – wylicza Waldemar Urbanik z Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP w Szczecinie. Jego zdaniem o wiele ważniejsze są jednak trudne do przezwyciężenia w przyszłości następstwa o charakterze społecznym.

Reklama
– Brak doświadczeń związanych z pracą rodziców może być groźny dla przyszłych postaw dzieci, bo nie widzą one wzorów zachowań związanych z pracą – wyjaśnia prof. Stanisława Golinowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej zdaniem dzieci z bezrobotnych rodzin uczą się za to często specyficznej zaradności. – Niestety jej część ma charakter przestępczy, na przykład wtedy gdy zbieranie złomu polega na rozmontowywaniu torów kolejowych – ocenia prof. Golinowska.
Eksperci są zdania, że dzieci długotrwale bezrobotnych dziedziczą bezrobocie i ubóstwo.