Jednak jest jeszcze za wcześnie, by świętować zwycięstwo, pisze Guntram B. Wolff na stronie think tanku Bruegel.

Wzrost gospodarczy w eurolandzie jest nadal słaby – w przyszłym roku wyniesie 1,2 proc. - według prognozy Komisji europejskiej. Chociaż oznaczałoby to koniec recesji, jest to za mało, by stanowiło bodziec dla rynku pracy. Bezrobocie pozostanie na poziomie nie do przyjęcia i spadnie o marne 0,1 pkt proc. do 12,1 proc.

Europie potrzeba reform strukturalnych, ale jeszcze ważniejsze jest zniesienie regulacji, które hamują konkurencję, a pomógłby również solidniejszy wzrost PKB w Niemczech.

Można go stymulować w trójnasób, pisze Wolff, dodając, że pomogłoby to również zdecydowanie położyć kres recesji w strefie euro. Trzyskładnikowa recepta składa się ze zwiększenia wydatków na inwestycje publiczne, polepszenia warunków dla imigracji i deregulacji sektora usług.

Reklama

Wolff zaznacza, że Niemcy wprawdzie inwestują, ale nie u siebie i tracą na tym. Co do imigracji, to Niemcy mogłyby stymulować swoją produkcję, gdyby zainwestowały w doszkalanie i kursy językowe dla pracowników z krajów o wyższej stopie bezrobocia. Natomiast liberalizacja sektora usług doprowadziłaby do zmiany w strukturze niemieckiej gospodarki – przesunięcia z produkcji do sektora usługowego oraz do zwiększenia wydajności produkcji. Przełożyłoby się to na wzrost płac w Niemczech oraz na większy popyt na dobra importowane.

>>> Czytaj również: Praca w Niemczech czeka na Francuzów z Alzacji. Ale oni wolą zasiłek