Mimo milionowych inwestycji w politykę kulturalną, robione z rozmachem filmy typu hollywoodzkiego i – zdawałoby się – wszechobecną w byłym ZSRR popsę, czyli miejscowy odpowiednik disco polo, poziom znajomości rosyjskiego w dawnych republikach sowieckich słabnie. A jeśli ktoś nie zna rosyjskiego, nie będzie sięgał po wytwory rosyjskiej popkultury, a co za tym idzie – przesiąkał rosyjskim systemem wartości, także politycznych.

Rosyjski soft power przegrywa więc z zachodnim nawet na obszarze postrzeganym przez Kreml jako bliska zagranica, i to pomimo że Zachód przeżywa najpoważniejszy kryzys od dekad. Młody gruziński socjolog Nikoloz Metreweli przeprowadził badania wśród studentów trzech miejscowych uniwersytetów, dwóch stołecznych i jednego położonego we wschodniogruzińskim Telawi. Metreweli zapytał o ich poziom znajomości języka rosyjskiego. Aż 69 proc. studentów stwierdziło, że rosyjski znają bardzo słabo albo w ogóle. Ci ludzie nigdy nie będą więc odbiorcami rosyjskiej kultury, nie będą nucić hitów popsowej grupy Ruki Wwierch ani wczuwać się w przygody kolejnych rosyjskich Rambo z dotowanych przez państwo „bojewików”. Nie będą odbierać świata przez pryzmat newsów przefiltrowanych w agencji RIA Nowosti i redakcji „Rossijskiej Gaziety”.

Gruzją może rządzić postrzegany jako prorosyjski premier Bidzina Iwaniszwili. Ale na dłuższą metę kraj ten i tak przejdzie ścieżkę, którą pokonały już państwa nadbałtyckie. Jeśli wyłączyć znaczną mniejszość rosyjską, na ulicach Tallina, Rygi czy Wilna trudno się dziś porozumieć w języku Tołstoja. Młodzież przeważnie posługuje się już angielskim, starsi ludzie chętnie zapomnieli, jak to było „po- -russki”. Przypominają sobie go tylko w ostateczności, w rozmowie z cudzoziemcem. Zagadnięci po rosyjsku często udają, że nie rozumieją. Dobrym pomysłem bywa celowe wplecenie w pierwsze zdanie jakiegoś rażącego błędu gramatycznego.

W Gruzji utrata znaczenia przez język rosyjski nie wiąże się jednak z niechęcią wobec samej mowy. Gruzini, co na tle porywczego jak wszędzie na Kaukazie temperamentu wygląda na szczególny paradoks, doskonale potrafią oddzielić swoje odczucia wobec państwa rosyjskiego od odczuć wobec Rosjan i rosyjskości: Rosja okupuje gruzińskie terytorium (Abchazję i Osetię Południową), a pięć lat temu zaatakowała nas i zbombardowała nam miasta. Ale Rosjanie to koledzy z wojska, turyści, Bułhakow i Dostojewski. Język rosyjski po prostu przestaje być potrzebny jako wyznacznik prestiżu, pozycji społecznej czy narzędzie prowadzenia biznesu. Tak jak w innych regionach i stuleciach przestały być potrzebne łacina czy francuski.

Reklama