Czeski prezydent Miloš Zeman rozwiązał wczoraj parlament i ogłosił przedterminowe wybory.

Odbędą się w piątek i sobotę – 25 i 26 października Taki jest finał afery korupcyjnej o erotycznym zabarwieniu na szczytach czeskich władz.

Jej głównymi bohaterami byli premier Petr Nečas oraz Jana Nagyova, szefowa jego gabinetu politycznego i kochanka. W zeszłym miesiącu się okazało, że wojskowe służby specjalne na zlecenie Nagyovej miały śledzić żonę Nečasa i zdobywać w ten sposób dowody jej niewierności. Szefowa gabinetu premiera miała również oferować kilku posłom łapówki w zamian za poparcie ustawy budżetowej. Gdy sprawa wyszła na jaw, gabinet Nečasa musiał upaść. Zmontowany naprędce rząd fachowców, na którego czele stanął ekonomista Jiří Rusnok, nie uzyskał jednak wotum zaufania. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było więc rozwiązanie parlamentu. Wczorajsze złożenie podpisu przez prezydenta Zemana pod dokumentem było czystą formalnością.

A czeska scena polityczna do przedterminowych wyborów przygotowywała się już od jakiegoś czasu. Część ugrupowań, w tym szykująca się do przejęcia władzy Czeska Partia Socjaldemokratyczna, a także komuniści, którzy być może również będą współtworzyć przyszły rząd Czech, mają już niemal gotowe listy kandydatów do parlamentu. Czy lewica zyska większość? Wynik elekcji może być zaskakujący. – Małe partie protestu mogą w tych wyborach zgarnąć w sumie nawet jedną trzecią głosów – mówi cytowany przez dziennik „Mladá frontě Dnes” socjolog Jan Herzmann, który od ponad 20 lat bada preferencje wyborcze Czechów. Wśród tego typu ugrupowań komentator wymienił m.in. inicjatywę polityczną byłego prezydenta Václava Klausa, ale także założone i kierowane przez multimilionerów ruchy TAK (ANO ) Andreja Babiša oraz Świt Demokracji Bezpośredniej (Úsvit Přímé Demokracie) Tomia Okamury. To właśnie takie inicjatywy przypominające nieco nasz Ruch Palikota mogą się okazać języczkiem u wagi.

Tym bardziej że bardzo wyraziste osobowości przywódców tego typu stronnictw cieszą się dużym poparciem wśród elektoratu. Jak informuje serwis Prvnízprávy.cz, powołując się na najnowsze badania opinii społecznej, które w tym miesiącu przeprowadził ośrodek SANEP, największym zaufaniem spośród liderów partyjnych cieszy się właśnie wspomniany już senator Tomio Okamura. Popiera go aż 31,1 proc. ankietowanych. Ten 41-letni biznesmen, syn Morawianki i pół Japończyka, pół Koreańczyka, zdobył już sporą popularność, startując w tegorocznych wyborach prezydenckich. To niezwykle barwna postać: wychowywał się w Czechosłowacji, ale jako nastolatek wyjechał do Tokio, gdzie imał się najróżniejszych zajęć. Był sprzedawcą popcornu w kinie, a nawet śmieciarzem.

Reklama

Po kilku latach wrócił do Czech. Krótko uczył japońskiego i oprowadzał turystów po Pradze, a potem założył biuro podróży specjalizujące się w organizowaniu wycieczek do Czech i Słowacji dla Japończyków. Biznes wypalił. Dziś jest m.in. wiceszefem Stowarzyszenia Czeskich Biur Podróży. Wydał kilka książek, ma udziały w wielu firmach. Zasłynął, głosząc radykalne poglądy, chciał na przykład przesiedlić czeskich Romów do Indii.