Środa nie zmieniła istotnie sytuacji na rynku walutowym. Aktywa uważane za ryzykowne wciąż pozostawały pod presją i podobnie jak dzień wcześniej źródłem ich przeceny był dalszy wzrost awersji do ryzyka na rynkach globalnych, będący następstwem oczekiwanej interwencji państw zachodnich w Syrii. Sytuacja na core markets nie była jednak już tak nerwowa.

Kurs EUR/USD podczas wczorajszej sesji kwotowany był znacznie poniżej poziomów maksymalnych z dnia poprzedniego (okolice 1,34 USD), ale jednocześnie wsparcie na 1,33 USD nie zostało jeszcze zaatakowane. Minimum wczorajszego dnia wyznaczył poziom 1,3305, jednakże dzisiaj od rana jesteśmy już poniżej 1,33 USD. Kurs EUR/CHF powrócił powyżej 1,23, zaś USD/JPY wybronił się przed silniejszym spadkiem poniżej 97. Tymczasem w kraju notowania pary EUR/PLN rosły w środę trzeci dzień z rzędu, zbliżając się do kolejnego psychologicznego technicznego oporu, tym razem już na poziomie 4,30. Podobnie było w przypadku pary USD/PLN, której notowania podeszły pod 3,23. Dla obydwu par były to najsłabsze poziomy złotego od ponad miesiąca. Co ciekawe w tym samym czasie czeska korona, czy węgierski forint choć też pozostawały pod presją, to ich kondycja względem euro była znacznie lepsza.

Niewykluczone więc, że choć to przede wszystkim Syria „psuje nastroje na rynkach”, to po części również wczorajsza debata w Sejmie dotycząca projektu nowelizacji budżetu (m.in. zakładająca zwiększenie deficytu budżetowego o około 16 mld PLN) mogła mieć negatywne przełożenie na postrzeganie naszej waluty i to pomimo, że minister finansów J.Rostowski, podobnie jak dzień wcześniej wiceminister finansów W.Kowalczyk, wyrażał swoje zadowolenie z dotychczasowej stabilności kursu złotego. W ocenie resortu, to że PLN na tle innych walut (w tym Brazylii, czy Turcji) nie wykazywał znaczących wahań świadczy o silnych fundamentach polskiej gospodarki i wierze inwestorów zagranicznych w ożywienie gospodarcze. Dynamika ruchu w górę kursu EUR/PLN wyraźnie bowiem nasiliła się po komentarzach ministra finansów wskazujących na istnienie „przestrzeni do dalszych obniżek stóp”. Tymczasem, przez niemal cały sierpień nasza waluta była najsilniejsza na świecie, wczoraj spadła jednak za islandzką i czeską koronę.

Z technicznego punktu widzenia „idziemy” obecnie na 4,32-4,35 PLN za euro, jeśli szybko nie zmieni się postrzeganie naszej waluty. Jak już wcześniej sygnalizowaliśmy nadal widzimy możliwość testu nawet okolic 4,40 jeśli tylko deprecjacja euro/dolara przybrałaby na sile (po udanym ataku na 1,33 USD spadek kursu w do/poniżej 1,30 USD). Dolar/złoty przy takim scenariuszu powinien wzrosnąć do 3,32, ale nie zdziwiłby też test wyższych poziomów w przypadku utrzymywania się wysokiej awersji do ryzyka. W długim terminie polska waluta będzie jednak zyskiwać na wartości, w ślad za poprawiającą się kondycją rodzimej gospodarki i dalszym ożywieniem gospodarczym w strefie euro. Sytuacja Polski jest bowiem stosunkowo stabilna, a parametry fiskalne rządu na tle Unii Europejskiej są całkiem zadowalające. Relacja długu do PKB (wg standardów unijnych) wynosi mniej niż 56 proc. przy unijnej średniej przekraczającej 85 proc. Ponadto gospodarka rośnie, a co istotne w ostatnim okresie odnotowała nawet nadwyżkę na rachunku bieżącym dzięki bardzo dobrym wynikom eksportu.

Reklama

Tymczasem, na rynku stopy procentowej obserwowaliśmy w środę wyraźny wzrost rentowności polskich obligacji skarbowych i kontraktów IRS. Nasilanie się ryzyka geopolitycznego związanego przede wszystkim ze wspomnianym już konfliktem wokół Syrii ciążył na notowaniach aktywów krajów z koszyka „ryzykowne”. Widać to było również na innych emerging markets. W przypadku Polski wzrosła również wycena ryzyka kredytowego. Rozszerzyły się asset swap spready, a także wzrosły notowania kontraktów CDS (dla sektora 5-letniego w okolice 95 pb). Polskim obligacjom nie pomagała też zasygnalizowana już deprecjacja złotego (do 4,30 parze EUR/brakowało już tylko 5 gr). Debata w Sejmie nt. nowelizacji budżetu była naszym zdaniem neutralna dla rynku długu.

Środa była kolejnym dniem z ubogim kalendarzem makroekonomicznym. Z zaplanowanych publikacji warte uwagi były trzy pozycje: zaprezentowany wczesnym rankiem niemiecki indeks zaufania konsumentów GfK (spadek do 6,9 proc. wobec 7,0 proc. w sierpniu) oraz popołudniowe dane z USA dot. liczby wniosków o kredyt hipoteczny (spadek o 2,5 proc. wniosków o kredyt hipoteczny wobec minus 4,6 proc. tydzień wcześniej) i liczby podpisanych przedwstępnych umów sprzedaży domów (spadek o 1,3 proc. m/m wobec -0,4 proc. czerwcu). Jednakże informacje te nie zmieniły w ocenie inwestorów postrzegania kondycji światowej gospodarki, stąd ich wpływ na rynki finansowe był umiarkowany. Dzisiaj poznamy kolejne dane makroekonomiczne zza oceanu. O godz. 14:30 opublikowane zostaną cotygodniowe informacje z rynku pracy (raport initial jobless claims) oraz rewizja PKB za II kwartał.

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.

ikona lupy />
Mirosław Budzicki / Inne