Początek sezonu świątecznej zakupomanii tradycyjnie otwiera w Ameryce czarny piątek, dzień po Dniu Dziękczynienia w ostatni tydzień listopada. Obroty z tego okresu, które w roku ubiegłym, sięgnęły 579 mld dol., to dla handlowców niekiedy nawet do 40–50 proc. ich rocznego utargu. Od kilku lat status czarnego piątku jest jednak poważnie zagrożony. Amerykanie liczą każdy grosz, a zdesperowani handlowcy zaczynają świąteczne promocje już latem.
Gdy pod koniec sierpnia odwiedziłam sklep papierniczy Hobby Lobby, nie spodziewałam się, że na wystawie ujrzę udekorowaną choinkę i naturalnej wielkości Rudolfa. Co prawda nie puszczano jeszcze świątecznej muzyki, ale sprzedawczyni zdradziła, że to z powodu zepsutych głośników.
Od Atlantyku po Pacyfik, do tysięcy amerykańskich sklepów Boże Narodzenie przyszło w tym roku w wakacje. Największy sprzedawca zabawek, Toys’R’Us, już rozpoczął świąteczny program obniżki cen, w przypadku gdy klient udowodni, że u rywala dany produkt jest tańszy. Hipermarkety Walmart, KMart i Target zaczęły sprzedaż w systemie layaway – po wpłacie niewielkiego zadatku sklep za kilkudolarową opłatą (Walmart w tym roku nawet za darmo) przechowuje wybrany przez klienta produkt w magazynie, a ten ma czas do połowy grudnia, by go spłacić w nieoprocentowanych ratach. Dom towarowy Sears rozsyła do klientów informacje o promocjach, które planuje w czarny piątek. Zwykle to tajemnica trzymana pod kluczem do ostatniego momentu.
Świąteczny szał latem to efekt zubożenia Amerykanów. Statystyczne gospodarstwo domowe w USA jest biedniejsze o 7,3 proc. niż w 2008 r. Handlowcy kalkulują, że klient wyda pożądaną przez nich sumę tylko wtedy, jeśli będzie mógł kupować po świątecznych cenach przez dłuższy czas. – Poza tym mamy do czynienia z klasycznym wyścigiem handlowych szczurów. Nikt nie chce być gorszy od rywala i tak spirala się nakręca – wyjaśnia w rozmowie z DGP Jim Roberts, profesor marketingu ze Szkoły Biznesu przy Uniwersytecie Baylor w Teksasie.
Reklama
Z badań Związku Federacji Handlowców wynika, że aż 40 proc. Amerykanów zaczyna myśleć o Bożym Narodzeniu jeszcze przed Halloween. Bólem głowy są dla tradycyjnych handlowców sklepy online, gdzie sezonowe artykuły dostępne są przez cały rok, i to po tych samych promocyjnych cenach. – Handlowcom chodzi także o to, by jak najwcześniej zwrócić uwagę klienta na artykuły, którymi być może będzie zainteresowany za jakiś czas. By nabrał ochoty wrócić po towar, gdy poczuje, że już jest gotowy do świątecznych zakupów – mówi Jim Roberts.

>>> Polecamy: Ile zarabia święty Mikołaj?