Jako społeczeństwo starzejemy się coraz szybciej. Co gorsza, tej najszybciej powiększającej się armii mało sprawnych i coraz bardziej zdezorientowanych obywateli naszego państwa nie ma kto leczyć
Wszystko dlatego, że wciąż nie dorobiliśmy się spójnego modelu opieki nad seniorami. Takiego „style booka” postępowania z Polakiem w podeszłym wieku. Za próg starości w świecie najczęściej przyjmuje się wiek 60 lub 65 lat dla obu płci bądź wprowadza się odrębny próg dla mężczyzn – 65 lat i dla kobiet – 60 lat. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przyjmuje jednolity wskaźnik dla obu płci: 65 lat. Według badań statystycznych przeciętna Polka, która osiągnęła ten wskaźnik, ma przed sobą jeszcze ponad 16 lat życia, a mężczyzna – 12 lat. Nie będą to, niestety, lata beztroskiej egzystencji spełnionych obywateli swego państwa. Jedynie przez mniej więcej 4 lata będą się cieszyć zdrowiem pozwalającym na samodzielną egzystencję.

>>> Polecamy: System emerytalny w USA: rośnie liczba pracujących seniorów

Sam PESEL to nie choroba!

O kondycji ludzi w podeszłym wieku mówi dr Dariusz Klarecki, specjalista medycyny fizykalnej i balneoklimatologii, specjalista epidemiolog, który jest lekarzem w Słonecznym Zdroju Hotelu Medical SPA & Wellness. – Ludzie starsi w Polsce są zaniedbani pod względem medycznym. Tymczasem w Europie coraz więcej seniorów się leczy, i jest to już stała tendencja. To, co tam powoli staje się normą, u nas dotyczy dopiero garstki ludzi. Tych, którzy chcą być piękni, młodzi, zdrowi i jednocześnie mają na to pieniądze. Pozostali są pozostawieni samym sobie z refleksją, że „tak już musi być”. A przecież PESEL to nie choroba – jak czasem można usłyszeć nawet w gabinecie lekarskim. Naprawdę coraz więcej można zrobić, żeby poprawić zdrowie, a co za tym idzie – jakość życia starszego człowieka – twierdzi dr Klarecki.
Reklama
Co ciekawe, najbardziej spektakularne zmiany w rehabilitacji obserwuje on właśnie u osób „odsuniętych”. To one najszybciej wracają do sprawności. Często przyczyną dolegliwości jest bezruch, który oczywiście ma różne podłoże: od braku aktywności zawodowej, rozwoju przeróżnych schorzeń, w tym otyłości, po dolegliwości bólowe. Na co skarżą się pacjenci? Lista jest naprawdę długa: od osteoporozy, przewlekłych bóli kręgosłupa, chorób układu nerwowego, przez migreny, zaburzenia snu, nietrzymanie moczu z przyczyn porażennych, przerostu prostaty, po miażdżycę kończyn dolnych z powodu cukrzycy. Pacjentami są też osoby po udarach. Zachwycone leczeniem i efektami – wracają. Okazuje się, że ludzie starsi rzadko sami decydują się na leczenie. Często mają przykre doświadczenia z wcześniejszych prób rehabilitacji i muszą być dodatkowo zmotywowani przez rodzinę. A nie ma się czego obawiać.
Doktor Klarecki zaleca pobyt w swoim uzdrowisku dwa razy w roku. Na chętnych czeka tam świetna kadra fizjoterapeutów i najnowocześniejszy sprzęt do rehabilitacji. Jedną z nowości medycznych jest BMS – biomechaniczna stymulacja mięśni, przyśpieszająca rehabilitację i poprawiająca ogólną kondycję organizmu. – Leczenie w uzdrowisku kosztuje (od 275 zł za dzień), ale może zamiast najnowszej plazmy lepiej rodzicom lub dziadkom wykupić takie leczenie. To będzie z korzyścią dla nich i dla nas, bo dłużej będziemy się cieszyli ich sprawnością – przekonuje.

>>> Czytaj również: Sytuacja seniorów w Polsce: w prestiżowych rankingach wypadamy gorzej niż Białoruś

Zapomnieni matki i ojcowie

Wskutek postępu w medycynie z czasem będziemy żyć jeszcze dłużej, staniemy się (także my, Polacy) społeczeństwem starych ludzi. W 2030 r. na świecie osób po 60. roku życia będzie więcej niż poniżej 10. roku życia. W swoim raporcie demograficznym Główny Urząd Statystyczny przewiduje, że w 2030 r. prawie 800 tys. Polaków przekroczy 85 lat. Pytanie tylko, w jakiej kondycji?
We wrześniu w Warszawie odbyła się XIV Konferencja SoCareNet Europe „Świadczenia socjalno-zdrowotne w Europie”. Jej uczestnicy, wśród których byli naukowcy, lekarze i organizacje zajmujące się opieką nad osobami w podeszłym wieku, alarmowali, iż dziś na ponad 38,5 mln Polaków już 1,2 mln osób potrzebuje opieki. Z tej liczby tylko 140 tys. znajduje się w placówkach opiekuńczych, 400 tys. jest pod opieką rodzin, a 660 tys. mieszka samotnie i zdana jest na pomoc sąsiadów, znajomych, pomocy społecznej! Sytuacja, co prawda wygląda różnie w zależności od regionu, ale generalnie potrzeby są ogromne.
Podobne wyniki dało badanie przeprowadzone dla Unii Europejskiej w ramach międzynarodowego projektu. W Polsce jest dziesięciokrotnie za mało geriatrów w porównaniu ze średnią Unii Europejskiej. Z badań przeprowadzonych dla UE – w ramach międzynarodowego projektu EUROFAMCARE – w Polsce osobami w wieku podeszłym najczęściej zajmują się ich dzieci. Aż 85 proc. opiekunów decyduje się na wspólne zamieszkiwanie ze starszym pokoleniem. Na opiekę poświęcają najczęściej mniej niż 5 godzin dziennie, a zarazem prawie 1/3 przeznacza na nią 12 godzin dziennie lub więcej. Głównym celem projektu EUROFAMCARE jest ocena sytuacji opiekunów rodzinnych oraz promocja partnerskiego podejścia w opiece rodzinnej.
Według deklaracji respondentów powodem sprawowania opieki domowej, samodzielnej, a nie zewnętrznej, profesjonalnej, są przede wszystkim „więzy uczuciowe”, czyli miłość i przywiązanie (47,5 proc.), „poczucie obowiązku” (22 proc.) oraz „osobiste poczucie zobowiązania wobec osoby starszej jako członka rodziny” (21,1 proc.). Zaledwie dwa procent badanych przyznało, że „nie było innej alternatywy” lub „koszt opieki profesjonalnej był zbyt wysoki” (0,2 proc.). Na pytanie dotyczące ewentualnego umieszczenia osoby starszej w domu pomocy społecznej prawie 87 proc. opiekunów odpowiedziało, że nawet nie rozważa umieszczenia któregoś ze swoich rodziców lub bliskich w takim miejscu. Tylko niespełna 12 proc. ankietowanych bierze taką możliwość pod uwagę, przy wyraźnym pogorszeniu się stanu zdrowia podopiecznego.
Rzeczywistość pokazuje mniej optymistyczny obraz. Szlachetne deklaracje odbiegają od smutnej rzeczywistości: większość osób przewlekle chorych umiera w szpitalu, w samotności. Charakterystyczny jest także utylitarny stosunek respondentów do seniorów. Polacy w zdecydowanej większości (na poszczególne aspekty wskazywało ponad 90 proc. ankietowanych) uważają, iż ludzie starzy są potrzebni społeczeństwu. Bo mogą zająć się wnukami, których rodzice intensywnie pracują, bo mogą się przydać ich doświadczenie i wiedza, bo można liczyć na pomoc finansową z ich strony. Te roszczeniowe postawy w ostatnich latach pogłębiają się coraz bardziej.

Świadczenia dla opiekunów

W dużej mierze fundamentem modelu opieki nad ludźmi w podeszłym wieku jest finansowe zabezpieczenie potrzeb poszczególnych ogniw systemu. Polski quasi-system opiera się na wspomnianej ułomnej opiece domowej. Trudno oprzeć się refleksji, że jakość tej opieki zależy w dużej mierze od zasobności portfela. Czy państwo dostarcza wystarczających bodźców finansowych osobom decydującym się na sprawowanie pieczy nad wiekowymi rodzicami w ich miejscu zamieszkania?
Każdy pracujący ma prawo do płatnego zwolnienia z pracy na chorego rodzica. Pieniądze, które dostanie w czasie choroby rodzica, to zasiłek opiekuńczy. Wynosi on 80 proc. wynagrodzenia. Na chorego rodzica przysługuje w roku kalendarzowym 14 dni zwolnienia i zasiłku. To niewiele, nawet gdy opieką podzieli się cała rodzina. Oprócz tego istnieje system zasiłków, ale także nie są to sumy zabezpieczające wszystkie potrzeby podopiecznych i osób opiekujących się nimi. Dodatkowo jeszcze są obwarowane progami (jak specjalny zasiłek opiekuńczy dla osób, które w celu opieki musiały zrezygnować z pracy, w wys. 520 zł, który przysługuje tylko wtedy, kiedy dochód rodziny nie przekracza 623 zł na osobę) albo zasadą, że nie mogą być łączone (jak zasiłek pielęgnacyjny i dodatek pielęgnacyjny dla osób, które skończyły 75 lat, każdy z nich w wysokości nieprzekraczającej 200 zł). Na co by te sumy wystarczyły, gdyby trzeba było za opiekę zapłacić komuś innemu?
Na rynku pojawia się coraz więcej agencji i firm specjalizujących się w opiece nad starszymi. Oto kilka cen. Średnio za godzinę podstawowej opieki trzeba zapłacić od 10 zł w dzień i 25 zł w nocy. Koszty opieki specjalistycznej – czyli zazwyczaj zawodowych pielęgniarek – są wyższe i ustalane indywidualnie.
Na czarno opieka kosztuje od 5 zł za godzinę. Popularnością cieszą się też opiekunki z Ukrainy, które za 1500–2000 zł miesięcznie zamieszkają, posprzątają, ugotują i wyżywią się z osobą straszą. Niezależnie od obranej „strategii” finansowania opieki zasiłki nie pokryją płatnej opieki.
Pewną ulgę stanowią rozwiązania niefinansowe. I tak, w ośrodkach pomocy społecznej można się ubiegać o usługi opiekuńcze, czyli pomoc w codziennych czynnościach, takich jak mycie się, ubieranie, zakupy, gotowanie, podawanie leków czy załatwianie spraw w urzędach. A także pomoc pielęgniarki, rehabilitanta czy fizjoterapeuty. Z odpłatności zwolnieni są ci, których dochód netto na osobę w rodzinie wynosi mniej niż 542 zł dla samotnie gospodarujących i 456 zł na jednego członka w rodzinie. Odpłatność rośnie wraz ze wzrostem dochodu. Gdy podopieczny jest chory obłożnie i leży w domu, ma prawo do wizyt lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, lekarza specjalisty i pielęgniarki. Wystarczy to zgłosić w przychodni, w której jest jego lekarz pierwszego kontaktu. Gdy natomiast choruje na śmiertelną chorobę, ma prawo do bezpłatnego hospicjum domowego. Pacjentom objętym pomocą hospicjum domowego przysługują co najmniej dwie wizyty lekarskie w miesiącu, natomiast wizyty pielęgniarskie – w zależności od potrzeb, lecz nie mniej niż dwa razy w tygodniu. Warto także zainteresować się centrami wolontariatu. Niektóre stowarzyszenia i fundacje są znane z tego, że ich członkowie odwiedzają osoby starsze.

Kto ma się zająć naszymi seniorami?

Inne rozwiązania? Możliwości w tym zakresie badał m.in. Instytut Rozwoju Służb Społecznych w ramach projektu „Koordynacja na rzecz aktywnej integracji” (Działanie 1.2 „Wsparcie systemowe instytucji pomocy i integracji społecznej” Program Operacyjny Kapitał Ludzki) współfinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.
Nasz stan posiadania w zakresie pomocy społecznej wygląda imponująco. Do jednostek organizacyjnych pomocy społecznej należą m.in.: regionalne ośrodki polityki społecznej, powiatowe centra pomocy rodzinie, ośrodki pomocy społecznej, domy pomocy społecznej, w tym – dla osób w podeszłym wieku, osób przewlekle somatycznie chorych, osób przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, osób niepełnosprawnych fizycznie – placówki specjalistycznego poradnictwa, w tym rodzinnego, ośrodki interwencji kryzysowej itp.
Są to podmioty tworzone przez samorządy województwa, powiatu i gminy. W części dotyczącej osób starszych zasoby są już jednak znacznie mniejsze. Mamy 824 domy pomocy społecznej finansowane przez jednostki samorządu terytorialnego (gminę i powiat) z 78 605 miejsc. Niedobór ilościowy to tylko część problemu. Taka stacjonarna, ciągła opieka nad schorowanym rodzicem jest dziś droga. W Warszawie koszt miejsca sięga nawet 5 tys. zł miesięcznie i to także w placówkach publicznych. Zgodnie z ustawą o opiece społecznej, w której zapisano, że jeśli tylko senior ma rodzinę – np. dzieci – to one muszą dołożyć się do kosztu pobytu. Dopiero gdy wykażą, że nie mają dochodów, wkracza państwo z dofinansowaniem pobytu. Innym rozwiązaniem są prywatne domy opieki. Miesięczny pobyt (przy długim czasie pobytu) może kosztować „tylko” ok. 3 tys. zł, ale warto sprawdzić standard placówki. To nie całość obrazu.
Podopieczni domów pomocy społecznej, mimo codziennej opieki medycznej też wymagają niekiedy hospitalizacji w klasycznych warunkach szpitalnych. Tymczasem np. na Mazowszu nie ma żadnego oddziału geriatrii! Sytuacja w całej Polsce także nie wygląda lepiej i nawet w województwach, w których istnieją oddziały wyspecjalizowane w leczeniu seniorów, potrzeby są wielokrotnie większe. Według prof. Tomasza Grodzickiego, krajowego konsultanta w dziedzinie geriatrii, w kraju mamy zaledwie 684 łóżka na oddziałach geriatrycznych, a zgodnie z unijnymi standardami powinno ich być co najmniej 7 tys. Według niego powinniśmy mieć 1,2 tys. specjalistów w dziedzinie geriatrii. Tymczasem przy obecnym tempie kształcenia jesteśmy w stanie osiągnąć ten wynik dopiero za prawie pół wieku!
Najważniejszy powód takiej sytuacji jest na swój sposób racjonalny – dyrektorzy szpitali bronią się przed oddziałami geriatrycznymi jak mogą, bo zdają sobie sprawę, że trafialiby na nie pacjenci z przewlekłymi chorobami i koszty leczenia trudno byłoby pokryć kontraktem z NFZ. Niedoszacowanie procedur geriatrycznych sięga 30 proc. To zarazem skala nieuchronnych niedoborów w kasie szpitala, który zdecyduje się na oddział geriatryczny. Zdaniem specjalistów ten stan rzeczy wymaga natychmiastowych zmian.