Widać to było z okazji niedawnego referendum warszawskiego. Bez względu na stosunek do prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz referendum było nonsensowne, bowiem miało charakter analogiczny do wyborów samorządowych czy też ogólnokrajowych. Należałoby usunąć taką ewentualność z przepisów i jasno sprecyzować, o czym może decydować w skali samorządu tak ważna instytucja demokratyczna, jaką jest referendum.

Różnica między referendum a wyborami polega na tym, że w okresie wyborczym – tak powinno być teoretycznie – ludzie czy ugrupowania polityczne prezentują swoje poglądy na wszystkie podstawowe kwestie, czy to w skali kraju, czy w skali gminy i na tej podstawie wyborcy podejmują decyzję. W praktyce często tak nie jest, ale nie możemy, zmieniając przepisy, kierować się złą praktyką, lecz powinniśmy liczyć na przywrócenie minimum zdrowego rozsądku. Innymi słowy, podejmując decyzję wyborczą, kierujemy się całokształtem poglądów i wizerunku tego człowieka czy tej partii, na które głosujemy lub – czasem – przeciwko którym głosujemy. Musimy dysponować wiedzą szeroką i powinny nam w tym zakresie pomagać media.
Zupełnie inaczej powinno być w przypadku referendum samorządowego. Nie potrzebna jest nam wiedza ogólna na temat poglądów, programu i jego realizacji przez konkretną osobę czy ugrupowanie. Co więcej, na ogół nie jesteśmy w stanie taką wiedzą dysponować. Referendum warszawskie było pouczające, bo padło wiele głosów krytycznych i pozytywnych, wyrażających jedynie odczucia obywateli, a nie ich ugruntowane poglądy. Bardzo trudno jest bowiem ocenić prezydenta takiego kolosa jak Warszawa bez detalicznej i niemożliwej do objęcia przez mieszkańców wiedzy o finansach, inwestycjach i innych kwestiach miasta.

Z kolei referendum samorządowe ma wielki sens, kiedy stanowi zarazem wyraz poglądów obywateli danego regionu, jak i formę sięgnięcia po ich radę w bardzo konkretnej kwestii, kiedy to mieszkańcy mają wszelkie podstawy do posiadania wyrobionej opinii. Referendum samorządowe ponadto nie powinno być związane z polityką, ponieważ decyzje, jakie mają z niego wynikać, nie mogą mieć charakteru politycznego, lecz czysto praktyczny. Są to przecież takie decyzje, jak finansowanie przez gminę niewielkiej szkoły w czasach niżu demograficznego czy decyzje o wybudowaniu drogi, wybranie, jakimi metodami zapewnić mieszkańcom dostęp do kultury i czy jest to sprawa ważniejsza od budowy sali gimnastycznej.
Oczywiście, mieszkańcy mają różne interesy i odmienne poglądy na te kwestie i właśnie po to jest referendum, żeby władze lokalne możliwie kompetentnie i demokratycznie podjęły ostateczną decyzję, zwłaszcza kiedy racje są stosunkowo wyrównane. Pytanie referendalne powinno być jedno i proste. Najlepiej, by można było na nie odpowiedzieć: tak lub nie, ewentualnie pytanie sformułować tak, że odpowiedź na nie musi być prosta i tylko jedna.

W referendum ocenie podlega sprawa, a nie ogólna polityka wójta, starosty czy prezydenta miasta (nie wspominając już premiera kraju). Wójt może być zwolennikiem jednego rozwiązania, ale dlatego rozpisuje referendum i je akceptuje, że nie jest do tego rozwiązania całkowicie przekonany. Powtarzam więc – obywatele, mieszkańcy udzielają w referendum wójtowi, prezydentowi miasta pomocy i nie ma to nic wspólnego z ich ogólnym zdaniem na wszystkie tematy, a jedynie z ich konkretnym zdaniem na konkretny temat. Możemy zatem posunąć się do zasadniczego stwierdzenia: referendum jest znakomitym narzędziem demokratycznym, ale nie powinno być narzędziem politycznym. Demokracja bowiem to nie tylko polityka, czyli walka o władzę i podejmowanie zasadniczych decyzji, to także troska o wspólny interes oraz wyraz poglądów lokalnej wspólnoty na praktyczne kwestie. Nie tylko zatem nie należy upolityczniać referendów, nie należy ich w ogóle traktować jako narzędzia polityki lub jej wyrazu.

Reklama