Najnowszy członek Unii Europejskiej, czyli Chorwacja, jest zarazem jej najnowszym problemem. Z powodu recesji i rosnącego zadłużenia może być kolejnym państwem, które zwróci się z prośbą o pomoc finansową do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Chorwacki minister finansów Slavko Linić przyznał wczoraj, że taki scenariusz jest rozważany, bo pożyczka z MFW jest bezpieczniejszym rozwiązaniem niż dalsze zadłużanie się na warunkach komercyjnych.

Aby sfinansować przyszłoroczny deficyt budżetowy oraz zapłacić odsetki od pożyczonych już pieniędzy, Chorwacja będzie potrzebować 44 mld kun (5,77 mld euro). – Przy odsetkach rzędu 5–7 proc., w zależności od tego, czy pożyczalibyśmy w kraju, czy za granicą, poziom naszego długu stałby się ogromnie ryzykowny. W przypadku pożyczki od MFW warunki byłyby bardziej korzystne – powiedział Linić w rozmowie z zagrzebskim tygodnikiem „Globus”.

Ostatni raz Chorwacja zadłużała się na rynku w marcu tego roku, sprzedając 10-letnie obligacje o łącznej wartości 1,5 mld dol. z rentownością 5,625 proc. Wczoraj rentowność papierów z terminem wykupu w 2023 r. wynosiła 5,907 proc.

Inwestorzy nie mają jednak zbyt wielu powodów, by patrzeć na chorwacką gospodarkę z wielkim optymizmem. Od 2008 r. nie było ani jednego roku, w którym zanotowała ona wzrost, bezrobocie na poziomie 16,9 proc. jest czwartym najwyższym w UE, a deficyt budżetowy i dług publiczny rosną. Wprawdzie socjaldemokratyczny rząd Zorana Milanovicia przewiduje, że w tym roku chorwacka gospodarka wreszcie wyjdzie z recesji i PKB wzrośnie o 0,2 proc., a w przyszłym nawet o 1,3 proc., ale Komisja Europejska ma w tej sprawie inne zdanie. W opublikowanej we wtorek prognozie gospodarczej dla UE przewiduje, że chorwacka gospodarka skurczy się w tym roku jeszcze o 0,7 proc., a przyszłoroczny wzrost wyniesie tylko 0,5 proc.

>>> Polecamy: Gospodarka Chorwacji: Co należy wiedzieć o 28. członku UE

Nie ma jednak wątpliwości, że Zagrzeb zostanie objęty unijną procedurą nadmiernego deficytu. Zaplanowana na ten rok różnica w dochodach i wydatkach w wysokości 3,5 proc. PKB nie zostanie dotrzymana. Tegoroczny deficyt wyniesie 5,4 proc., a w 2014 r. wzrośnie on do 6,5 proc., przez co Chorwacja złamie także drugi najważniejszy limit – dług publiczny przekroczy w przyszłym roku 60 proc. PKB.

Problem w tym, że Chorwacja nie za bardzo ma pomysł, jak zmniejszyć ten deficyt. – Dalsze bezlitosne cięcia będą niebezpieczne. Zawsze można znaleźć miejsce na cięcia, ale powstaje pytanie – za jaką cenę? W obecnych warunkach może to być bardzo, bardzo ryzykowne – mówił Linić, który w przyszłym tygodniu na przedstawić projekt budżetu na przyszły rok. Pod koniec października powiedział on, że skoro nie ma zbyt wielkiego pola manewru po stronie wydatków, to trzeba będzie poszukać alternatyw po stronie przychodów. Czyli podnieść podatki. Nie precyzował jednak, o jakie podatki chodzi, ale zasugerował zwiększenie stawki VAT. Ta, wynosząca obecnie 25 proc., i tak należy do najwyższych w Europie i jej dalsze podnoszenie może zahamować wzrost gospodarczy.

Chorwacja została przyjęta do UE 1 lipca tego roku, jako drugie państwo z byłej Jugosławii. Od 2004 r. w Unii jest już Słowenia, która weszła nawet do strefy euro, ale teraz przeżywa ona jeszcze większe problemy finansowe i jest głównym kandydatem do skorzystania z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, czyli funduszu ratunkowego strefy euro.

>>> Czytaj też: Chorwacja w UE: premier Zoran Milanovic zachwala politykę łagodnego keynesizmu

Chorwacja wśród deficytowych maruderów

Według opublikowanej we wtorek przez Komisję Europejską prognozy gospodarczej Chorwacja będzie mieć w przyszłym roku trzeci najwyższy deficyt budżetowy spośród krajów UE – 6,5 proc. Gorsze pod tym względem będą tylko Cypr (8,1 proc.) i Słowenia (7,1 proc.). Będzie też wśród ośmiu państw, których deficyt w przyszłym roku się zwiększy w porównaniu z obecnym, przy czym tylko w dwóch państwach ten wzrost będzie znaczny – właśnie w Słowenii i Chorwacji. Ogółem spośród 28 państw UE maksymalny dozwolony poziom deficytu (3 proc. PKB) przekroczy w przyszłym roku 12.

Gorzej jest, jeśli chodzi o dług publiczny, bo powyżej jego dopuszczalnej granicy 60 proc. PKB znajdzie się w przyszłym roku 17 państw, wobec 15 w tym roku. Krajami, które przekroczą granicę, będą Finlandia i Chorwacja. Negatywnymi rekordzistami są Grecja i Włochy, których zadłużenie wyniesie odpowiednio 175,9 i 134 proc. Z kolei absolutnym prymusem jest Estonia – jej dług publiczny spadnie do zaledwie 9,7 proc. PKB. Druga pod tym względem jest Bułgaria – 22,6 proc.