Jak mówił rzecznik unijnego Komisarza ds. Rozszerzenia i Polityki sąsiedztwa Stefana Fuele, "jeśli sąsiedzi Ukrainy mają jakiekolwiek pytania, jesteśmy gotowi odpowiedzieć na nie w bezpośrednich rozmowach".

Peter Stano w rozmowie z ukraińską telewizją 1+1, dodał, że Unia Europejska chętnie omówi komplikacje związane z decyzją władz w Kijowie.



W ukraińskiej stolicy protestowało przeciwko niej 100 tysięcy osób. Opozycja ma zamiar protestować w Kijowie do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Oponenci władz liczą na to, że zdecydują się one jednak na podpisanie tam umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.



Na placu Europejskim, gdzie w południe odbywał się stutysięczny meeting, postawiono około 20 niewielkich namiotów i 15 większych, wojskowych. To miejsce ma się stać centrum prozachodnich protestów. Opozycja chce także wrócić rano przed Radę Ministrów, gdzie doszło do przepychanek funkcjonariuszy oddziałów specjalnych milicji z protestującymi, którzy szturmowali budynek.

Reklama

Siedzibę Rady Ministrów ochraniały nie tylko organy porządku publicznego, ale także - tak zwane - tituszki, czyli chuligani, którzy współpracowali z rządzącą Partią Regionów w czasie wiosennych protestów. Młodzi ludzie sprowokowali wtedy nacjonalistów i pobili dwoje dziennikarzy.

Proeuropejskie manifestacje odbywały się też w innych miastach Ukrainy. Wzięło w nich udział od stu osób w Charkowie, na wschodzie kraju, do 15 tysięcy we Lwowie.

>>> Czytaj też: Demonstracja w Kijowie: ponad 100 tys. Ukraińców wyszło na ulice