Gdy pierwsi dziennikarze zaczęli przyjeżdżać do czarnomorskiego kurortu, na światło dzienne wyszły niedoróbki. Ktoś miał w hotelu tylko zimną wodę, kogoś zakwaterowano w hotelu, który wciąż jest budowany. Inny reporter odnalazł robaka zatopionego w miodzie. Hitem internetu stały się już zdjęcia dwóch toalet w jednej kabinie, koślawo przetłumaczonych na angielski restauracyjnych menu czy… nazw ulic. Na miejskich tabliczkach pojawiły się bowiem takie kwiatki, jak „Shotgun Street” (ulica Rużejnaja, czyli Karabinowa) albo przynajmniej cztery różne wersje nazwy ulicy 50-letija SSSR (50-lecia ZSRR).

Nieżyjący już premier Rosji Wiktor Czernomyrdin, znany z barwnego języka i niezliczonych bon motów, przy zupełnie innej okazji zasłynął ze stwierdzenia: „Czego byśmy nie budowali, zawsze wychodzi nam KPZR”. O ile jednak śmieszne fotki z rosyjskich knajp przemkną przez sieć i ludzką świadomość niczym meteor, o tyle wizerunku Rosji z pewnością nie poprawią. W tej kwestii nie pomogą nawet gigantyczne środki zainwestowane przez państwo, szacowane na kilkadziesiąt miliardów dolarów, by zorganizować zimowe zawody w subtropikach. Wydatki były większe niż na wszystkie dotychczasowe zimowe igrzyska razem wzięte. W Rosji trzeba było bowiem doliczyć gigantyczny podatek korupcyjny, o którym zachodni dziennikarze z pewnością również będą się przy okazji zawodów rozpisywać.

W ten sposób olbrzymi PR-owski projekt pod nazwą „olimpiada w Soczi” rozłazi się na naszych oczach. Niewiele Rosjanom pomoże nawet uwolnienie z łagrów szefów Jukosu Michaiła Chodorkowskiego i Płatona Lebiediewa czy dziewcząt z Pussy Riot, skoro w tym samym czasie wyszła na jaw olbrzymia presja wywierana na Ukraińców czy Mołdawian w związku z ich europejskimi ambicjami, a zachodni politycy zaczęli sobie uświadamiać, że wieloletnie ostrzeżenia Polaków czy Bałtów nie były jedynie przejawem środkowoeuropejskiej rusofobii.

Prezydent Władimir Putin chciał, by projekt Soczi 2014 stał się zwieńczeniem rosyjskiej potęgi i możliwości. Na razie wychodzi KPZR. Ale igrzyska jeszcze przed nami.

Reklama

Olimpiada w Soczi, zaprojektowana, aby głosić siłę Rosji Władimira Putina, oświeca również jej słabość. Stawką są nie tylko igrzyska, które pochłonęły już 50 mld dolarów, ale też ocena rządów szefa Rosji i bezpieczeństwo sportowców. Czytaj więcej: Olimpiada w Soczi w epicentrum niepokojów na Kaukazie