Artykuł z taką myślą przewodnią pojawił się na łamach (raczej) konserwatywnego dziennika „Die Welt”. Wszystko z powodu wydarzeń, które rozegrały się w ubiegłym tygodniu w Chattanoodze w amerykańskim stanie Tennessee. Znajduje się tam fabryka samochodów należąca do niemieckiego Volkswagena. Przez kilka ostatnich tygodni zakład był teatrem przedziwnej konfrontacji. Bardzo aktywną kampanię prowadził tam największy amerykański związek zawodowy branży samochodowej United Automobile Workers (UAW). Wspierali go całym sercem emisariusze największego niemieckiego związku zawodowego IG Metall. A po trosze również niemieccy zarządcy VW. Po drugiej stronie barykady stali z kolei lokalni politycy republikańscy. Stawką w tym pojedynku było zaś to, czy w VW Chattanooga powstanie wzorowana na modelu niemieckim związkowa rada zakładowa. Takie rady funkcjonują we wszystkich 105 zakładach Volkswagena na świecie. We wszystkich prócz Chattanoogi.

I tak na razie zostanie. Bo głosowanie w sprawie utworzenia rady pracowniczej i lokalnej komórki UAW zostało nieznacznie, ale jednak wygrane przez przeciwników uzwiązkowienia.

Porażka związkowców wywołała ciekawą reakcję amerykańskich mediów. Nawet „Bloomberg Businessweek” napisał, że wynik głosowania to raczej efekt niechęci do UAW (która ma w USA opinię twardogłowego lobby), ale sam niemiecki model rady pracowniczej jest ciekawy i wart rozważenia. Niemcy więc triumfują. A dowodem tego jest wspomniany już tekst w „Die Welt”. Cytuje on przedstawicieli sekcji zagranicznej największej niemieckiej centrali związkowej IG Metall (2,3 mln ludzi), którzy mówią wprost: to dopiero początek. „Nasze wspieranie organizacji poza Niemcami nie jest przejawem jakiegoś szczególnego altruizmu. Działamy też w swoim własnym interesie. Bo ktoś musi się zająć warunkami pracy w krajach, gdzie obecny jest niemiecki kapitał. Inaczej nasze miejsca pracy w kraju bardzo szybko znikną” – mówił gazecie Horst Mund z IG Metall.

VW Chattanooga nie jest pierwszym miejscem, gdzie niemieccy związkowcy próbują postawić swoją stopę. Inna centrala związkowa Ver.di od pewnego czasu próbuje (na razie bez skutku) zmusić do kooperacji spółki powiązane z Deutsche Telekom w USA. Niemieccy związkowcy zerkają też z nadzieją w stronę Chin. I w ten sposób rada pracownicza made in Germany próbuje się stać nowym niemieckim hitem eksportowym.

Reklama