Michael Sherwood, wiceprezes Goldman Sachs Group, w sali konferencyjnej z widokiem na Tamizę po raz pierwszy powiedział publicznie to, o czym wiele osób w historycznym centrum finansowym Londynu martwi się po cichu od dawna: że perspektywa wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej stanowi zagrożenie dla biznesu.

Przez ostatnie 15 lat Goldman Sachs, tak jak wiele z 250 zagranicznych banków w londyńskim City, konsolidował swoje europejskie operacje w Londynie, korzystając dzięki temu z wartego 16,6 biliona rocznie jednolitego unijnego rynku. Swobodny dostęp do tego rynku staje pod znakiem pytania w momencie, kiedy brytyjski premier David Cameron obiecuje obywatelom referendum dotyczące członkostwa w UE przed końcem 2017 roku.

Sherwood stwierdził, że jeśli Wielka Brytania zagłosuje za wyjściem z UE, część banków bez wątpienia przeniesie się z Londynu do Frankfurtu i Paryża.

– Chcemy, żeby Wielka Brytania została w Europie – mówi. – Wyjście z UE doprowadziłoby do pewnej fragmentaryzacji naszego biznesu. Miałoby to na pewno wpływ na City.
Sherwood nie jest jedynym, który przeciwstawia się tak zwanemu Brexit. Ankieta przeprowadzona w 2013 roku przez TheCityUK, grupę lobbingową z dziedziny bankowości, pokazała, że 84 proc. liderów z rynku finansowego chce, żeby Wielka Brytania pozostała w UE.

Reklama

Podczas gdy londyńscy bankierzy wzdrygają się na myśl o regulacjach napływających z Brukseli – chętnie powtarzanym powodem jest obcinanie im premii – to znaczna większość z nich dużo bardziej martwi się utratą zagwarantowanych unijną konstytucją korzyści z bycia państwem członkowskim: wolnego przepływu siły roboczej, kapitału, dóbr i usług.
– Londyn jako centrum finansowe dużo zyskuje na byciu częścią Europy – komentuje Win Bischoff, były prezes Lloyds Banking Group. Według niego wyjście z UE nie wywołałoby wprawdzie bardzo gwałtownej reakcji, ale z czasem udziały rynkowe przesunęłyby się do innych miejsc.

>>> Brytyjscy emeryci boją się, że stracą oszczędności życia. Zobacz dlaczego.

Priorytety banków kolidują z poglądami dużej części brytyjskiego społeczeństwa i rządzącą Partią Konserwatywną Davida Camerona. Według analizy Bureau of Investigative Journalism ponad połowa z 22,5 mln funtów dotacji politycznych otrzymywanych przez partię pochodzi z sektora finansowego.

Tak duża pomoc finansowa nie wydaje się jednak dostarczać londyńskiemu City wystarczających wpływów politycznych. Złożona w styczniu 2013 r. obietnica przeprowadzenia referendum była ze strony Camerona ugięciem się pod naciskami eurosceptycznej części Torysów. Ta z kolei nabrała siły wraz z narastaniem nastrojów antyimigranckich i antyunijnych, wywołanych przez kryzys finansowy.

Według przeprowadzonej 7 kwietnia przez YouGov ankiety 42 proc. Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w Unii, a 37 proc. za opuszczeniem jej. Reszta była niezdecydowana.
Nastroje społeczne poddane zostaną próbie w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których najwięcej mandatów zdobędzie najprawdopodobniej Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która chce wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. Prawie rok później odbędą się z kolei wybory w kraju. David Cameron stara się więc już teraz zagarniać poparcie również eurosceptyków.

Konsekwencje gospodarcze

Branża finansowa zatrudnia w Wielkiej Brytanii 2 mln osób i w 2012 r. odpowiadała za 12,6 proc. brytyjskiego PKB. Same usługi finansowe są odpowiedzialne za 12 proc. wpływów podatkowych. Debata polityczna rzadko kiedy obejmuje jednak gospodarcze konsekwencje Brexitu. Jedną z nich mogłoby też być zaniepokojenie inwestorów zagranicznych. – Przedsiębiorcy już teraz tworzą plany awaryjne i zastanawiają się, czy w Wielkiej Brytanii wciąż warto jest inwestować – zauważa Chris Cummings, prezes TheCityUK. Do nastrojów niepewności dochodzi możliwość ogłoszenia niepodległości przez Szkocję.

>>> Polecamy: Członkostwo Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej - za i przeciw

Co ciekawe, niektórzy bankierzy zgadzają się z głosami eurosceptyków. Helena Morrissey, CEO Newton Asset Management, uważa, że członkostwo w UE jest jak złe małżeństwo.
– Nie musisz wiedzieć, kim będzie twój następny mąż. Po prostu musisz odejść – stwierdziła.

Jednak inni argumentują, że Brexit mógłby też spowodować niedobory nowych talentów. Około jedna czwarta pracowników finansowych w Londynie nie ma brytyjskiego obywatelstwa. A firmy finansowe cenią sobie możliwość swobodnego przemieszczania swoich pracowników po Europie.

Ci sami bankierzy starają się wprawdzie wszelkimi siłami bronić przed dodatkowymi podatkami i obciążeniami biurokratycznymi nadchodzącymi z Brukseli, ale jednocześnie nalegają na brytyjski rząd, aby nie porzucał Europy. Starają się jednak trzymać głowę nisko.

– Są dość niechętni jeśli chodzi o udzielanie się w cokolwiek, co można nazwać debatą polityczną – sugeruje Mark Boleat z City of London Corporation, które zarządza centrum finansowym.

Podczas gdy UKIP i eurosceptyczni Konserwatyści nawołują do wyjścia z UE, a w PE zbliżają się niezwykle ważne wybory, ta cisza może ich sporo kosztować.

>>> Czytaj też: Nie dla Szkotów angielskie funty. Nie ma mowy o unii walutowej z Wielką Brytanią