– To gadżet, który w obecnej sytuacji spółki nie wydaje się być najpotrzebniejszą rzeczą. Zamiast kupować tablety dla konduktorów, IC powinno zwrócić uwagę na zmniejszający się udział w rynku – ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.

Ale klamka już zapadła. PKP Intercity podpisało umowę ze spółką Helica na dostawę 1,9 tys. tabletów. Od czerwca do końca września konduktorzy spółki będą wyposażani w siedmiocalowe urządzenia Lenovo. Wartość kontraktu to prawie 1,6 mln zł brutto.

– Wraz z etui urządzenia kosztują 825 zł za sztukę brutto. Dostawca został wyłoniony w trybie licytacji elektronicznej – mówi Beata Czemerajda z PKP Intercity.

Po co załogom IC tablety? Przewoźnik twierdzi, że konduktorzy nie będą już nosili książek, regulaminów i instrukcji. Zainstalowana na urządzeniu aplikacja ma np. automatycznie pobierać aktualny zeszytowy rozkład jazdy.

Reklama

Urządzenia będą też służyć do raportowania online. – Wpisywane wydarzenia trafią automatycznie do naszej dyspozytury – zapowiada przewoźnik.

Konduktorzy nie są szczególnie zakupem uradowani, bo i tak nadal będą musieli nosić torbę z kasą fiskalną i drukarką do biletów. Będą też dysponowali terminalami mobilnymi.
Raportowanie zdarzeń online jest problematyczne. Kierownik pociągu i tak stale utrzymuje kontakt z dyżurnymi ruchu. Mimo to często przez długi czas od zdarzenia nikt nie potrafi podać spodziewanego czasy odjazdu. Tablet tu nie pomoże.

Producenci urządzeń szturmują z ofertami większość spółek kolejowych. Dotychczas z mizernym skutkiem. Na przykład Przewozy Regionalne – największa w kraju firma przewozowa, która zatrudnia prawie 2,3 tys. konduktorów – zrezygnowała z zakupu.

– Testowaliśmy dwa rodzaje tabletów. Ale na razie mamy pilniejsze wydatki – mówi Marta Milewska, rzeczniczka restrukturyzowanych Przewozów Regionalnych.

>>> PKP Intercity na GPW dopiero w 2017 roku. Oto najbliższe plany PKP

PKP Intercity traci klientów

Według Urzędu Transportu Kolejowego, PKP Intercity przewiozło w I kw. niecałe 6 mln pasażerów, czyli aż o 1,5 mln mniej niż rok wcześniej. Dlatego IC spadło z czwartego na piąte miejsce – za dynamicznie rosnącym aglomeracyjnym SKM Warszawa.

Dalekobieżnemu przewoźnikowi nie pomagają nowe autostrady ani duża liczba remontów na torach. 20-proc. spadek jednak razi, bo spośród 11 spółek pasażerskich osiem odnotowało w I kw. wzrosty. Nawet samorządowym Przewozom Regionalnym, które w ubiegłym roku spadły w statystykach UTK o 16 proc., udało się ustabilizować sytuację. Intercity stracił wtedy 13 proc. I wciąż dołuje, mimo że na tory w Polsce nie został wpuszczony czeski konkurent Leo Express.

PKP Intercity broni się, że „tylko” o 7 proc. stopniała liczba pasażerów podróżujących na biletach jednorazowych w relacjach dalekobieżnych (ten klient oznacza dla spółki największe wpływy). Reszta spadku dotyczyła zaś przejazdów pasażerów z biletami miesięcznymi i dojeżdżający do pracy kolejarze, którzy mają zniżki 80 i 99 proc.

Adrian Furgalski nie pozostawia na tej argumentacji suche nitki: – To pogrążanie się. Jeśli za dużą część spadku odpowiadają pasażerowie z biletami miesięcznymi, to tym gorzej świadczy o spółce, bo traci stałych klientów – punktuje.

W 2013 r. PKP Intercity zanotowało 110 mln zł straty. Ostatni raz na plusie było w 2007 r.

>>> Czytaj też: Trzech z czterech nowo powołanych członków zarządu PKP Cargo to menedżerowie z krwi i kości, którzy mają zdobywać nowe rynki, kupować i optymalizować. Ale załoga też ma w kierownictwie spółki swojego człowieka