Dla Polski indeks PMI okazał się znacznie słabszy od prognoz, obniżając się w maju o 1,2 pkt do poziomu 50,8 pkt. Jest to zatem już trzeci spadek tego wskaźnika z rzędu. Pogorszenie sytuacji odzwierciedlały wszystkie trzy główne składowe indeksu, tj. nowe zamówienia (zarówno krajowe jak i eksportowe), produkcja i zatrudnienie, choć te wciąż pozostawały jeszcze powyżej 50pkt. Natomiast poniżej granicy rozdzielającej wzrost od recesji sektora spadły już indeksy zapasów i zakupów półproduktów, co sygnalizuje, że przedsiębiorcy oczekują spowolnienia produkcji. Jak jednak podał HSBC mimo to nie widać akumulacji wyrobów gotowych, przeciwnie obniżały się one w maju w najszybszym tempie od września 2013 roku. W rezultacie majowy wskaźnik PMI spadł do najniższego poziomu w „11-miesięcznym okresie pozytywnych wyników”. Jeszcze w lutym miał on wartość 55,9 pkt., co było najwyższym odczytem od grudnia 2010 roku. Obecnie PMI ma najniższą wartość od czerwca 2013 roku. Nie jest to zatem dobra wiadomość. W ocenie ekonomistów polski przemysł jest blisko zastoju. Wskaźnikowo dzieli nas już tylko 0,8 pkt.

Niewiele lepiej prezentowały się też analogiczne dane dla największych europejskich gospodarek. W Niemczech indeks PMI spadł do 52,3 pkt, we Włoszech do 53,2 pkt, a we Francji obniżył się do 49,6 pkt. Sumarycznie wspólny wskaźnik dla całej strefy euro zanotował poziom 52,5 pkt, co oznacza spadek o 1,2 pkt wobec publikacji kwietniowej. Ponadto do 57 pkt obniżył się też majowy wskaźnik PMI dla przemysłu brytyjskiego. Europę znowu „dopadły” więc problemy, co nie zmienia faktu, iż odczyty utrzymując się w przypadku większości państw powyżej 50 pkt wskazują na jej ciągły rozwój.

Analogiczny do europejskich indeks PMI dla chińskiego przemysłu wzrósł (wg danych oficjalnych) do poziomu 50,8 pkt. Ten trzeci z rzędu wzrost indeksu sygnalizuje stabilizację gospodarki. Znacznie mniej optymistycznie wygląda zaś obraz chińskiego sektora przemysłowego prezentowany przez HSBC w oparciu o dane mniejszych spółek. Tu indeks wyniósł w maju tylko 49,4 pkt.

W reakcji na publikację indeksów PMI euro pogłębiło spadek wobec dolara, zaś złoty wyraźnie wyhamował zeszłotygodniowy ruch wzrostowy. W poniedziałek, jeszcze przed otwarciem sesji w USA, kurs EUR/USD powrócił poniżej 1,36 zaś EUR/PLN oscylował wokół 4,135.

Reklama

Przed silniejszą deprecjacją euro/dolara wybronił Charles Evans, szef Fed z Chicago, który podczas wykładu w Istambule wskazał, że podwyżki stóp w USA nie koniecznie muszą rozpocząć się w przyszłym roku. Decyzja będzie bowiem ścisłe uzależniona od sytuacji gospodarczej, a dokładnie od tempa powrotu inflacji CPI do 2,0 proc. celu.

W poniedziałek po południu poznaliśmy jeszcze dane inflacyjne dla Niemiec. Indeks HICP w maju na poziomie -0,3 proc. m/m i CPI wynoszący -0,1% m/m nasilił oczekiwania na mocne zmiany w polityce monetarnej EBC, obydwa wskaźniki znalazły się bowiem poniżej rynkowych prognoz. Kolejne na rynek dotarły publikacje z USA. Po początkowym zamieszaniu związanym z publikacją właściwych danych, ostatecznie podano, że indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu wyniósł w maju 55,4 pkt.

Choć wczoraj nie brakowało impulsów do zmian, to pomimo wysokiej zmienności notowań, euro/dolara nadal „trzymał” się zeszłotygodniowych minimów kończąc wczoraj i zaczynając dziś dzień w okolicach 1,36. Złoty nadal znajduje się powyżej 4,13 – wsparcia, którego pokonanie pozwoliłoby na ruch poniżej 4,10.