Mimo trwającej w kraju wojny domowej, syryjskie władze organizują dzisiaj wybory prezydenckie. Niemal 100-procentowym faworytem głosowania jest dotychczasowy prezydent Baszar al-Asad, którego dymisji chcą powstańcy. Rebelianci zapowiedzieli już bojkot wyborów, a społeczność międzynarodowa nazywa głosowanie farsą.

W syryjskich wyborach bierze udział trójka kandydatów - prócz prezydenta Baszara al-Asada o fotel prezydenta walczą dwaj mało znani parlamentarzyści - Maher Abdul Hafiz Hadżar oraz Hassan bin Abdullah al-Nuri. Przez ostatnie tygodnie w Syrii widać było jedynie zmasowaną kampanię prezydenta Asada. Dwóch jego konkurentów było niemal niewidocznych.

Syryjska opozycja, zarówno ta w kraju jak i na emigracji, zaapelowała do rodaków o bojkot wyborów. Wiadomo, że w miejscach kontrolowanych przez syryjski reżim dojdzie do głosowania, ale w regionach, które są pod kontrolą zbrojnych bojówek opozycji, prawdopodobnie w ogóle nie zostaną otwarte lokale do głosowania.

>>> - Dziś chciałbym ogłosić nową inicjatywę dla wsparcia bezpieczeństwa, przy wsparciu Kongresu - powiedział prezydent Obama. USA zwiększy obecność amerykańskiego wojska i sprzętu w naszej części Europy. Obama: "Chciałbym ogłosić nową inicjatywę". Miliard dolarów trafi do Europy

Reklama

Emigranci głosują - według władz. Bojkotują - według Zachodu

Według syryjskich władz, w ubiegłą środę niemal 95 procent Syryjczyków na emigracji oddało głosy w ambasadach na całym świecie. Równocześnie jednak światowe media informowały, że wielu uchodźców w Turcji, Libanie czy Jordanii zbojkotowało wybory.

Syryjska wojna kosztowała jak dotąd co najmniej śmierć 150 tysięcy osób i wygnała z domów 10 milionów.

>>> Arabia Saudyjska ostrzega Katar. To początek nowej zimnej wojny na Bliskim Wschodzie?