Białoruskie władze deklarowały wcześniej, że nie wprowadzą podobnych do rosyjskich obostrzeń na import artykułów spożywczych z UE. Na ten temat w Mińsku prowadzi rozmowy dziś minister rolnictwa Marek Sawicki.

Dr Ewa Fischer podkreśla w rozmowie z IAR, że wzmożony handel z Białorusią nie łamałby embarga wprowadzonego przez Moskwę. Dlaczego Białoruś nie miałaby jeść polskich owoców i warzyw, a swoją żywność eksportować do Rosji? - zastanawia się analityk.

Wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk stwierdził kilka dni temu, że Polska mogłaby eksportować na Białoruś prawie tyle jabłek, co do Unii. W ubiegłym roku sprzedaliśmy na wspólny rynek 257 tys. ton owoców o wartości prawie 100 mln euro.

Zdaniem Ewy Fischer teraz polscy rolnicy, którzy chcą być obecni na rosyjskim rynku, będą nawiązywali współpracę z Białorusinami. Handel nie znosi pustki, nic nie stoi na przeszkodzie, by za naszą wschodnią granicą powstawały polsko-białoruskie spółki. Trzeba będzie się jednak podzielić zyskiem - uważa Fischer. Analityk dodaje, że dzięki poprawie finansów Białorusi Rosja będzie w mniejszym stopniu kredytowała reżim Aleksandra Łukaszenki.

Reklama

W ubiegłym roku według informacji resortu rolnictwa całkowity eksport żywności z Polski na Białoruś wynosił ponad 300 mln euro. W tym samym czasie białoruskie firmy wysłały artykuły rolno-spożywcze do Rosji o wartości prawie 3 mld euro.

>>> Czytaj też: Sawicki: największym problemem nie są jabłka, ale warzywa