Zachodnie firmy tracą na sankcjach, a ukraińscy oligarchowie robią złote interesy. Ujawniona niedawno przez ukraińskie media odmowa przyjęcia przez Ministerstwo Obrony pomocy wojskowej od Kanady, która kilka miesięcy temu była gotowa przekazać Kijowowi samoloty F-18 (co zapewniłoby Ukrainie kontrolę nad jej przestrzenią powietrzną i pomogło stłumić w zarodku rosyjską agresję w Donbasie), to tylko wierzchołek góry lodowej. Oficjalnie władze w Kijowie domagają się od Zachodu coraz to nowych sankcji na Rosję i idącej w miliardy dolarów pomocy finansowanej z kieszeni europejskich podatników. Za plecami zachodnich partnerów w zamian za finansowe koncesje Kremla gotowe są rozbroić swój kraj i oddać go Władimirowi Putinowi na tacy.

Nie robią zresztą nic nowego. Taką samą metodę, choć na mniejszą skalę, przyzwyczajeni do tego, że wszystko można przehandlować i wszystko ma swoją cenę, ukraińscy oligarchowie stosowali zimą, podczas protestów Euromajdanu – z jednej strony podtrzymywanie protestów, z drugiej zakulisowe układy z ekipą Wiktora Janukowycza, które miały im zapewnić udział w podziale łupów.

>>> Czytaj też: Nawet Białoruś boi się Rosji. Jak stary sojusznik chce się uniezależnić od Moskwy?

Suwerenność po 6 dol. za tonę

Reklama

Rosyjski gaz miał zostać przez Ukrainę zastąpiony węglem. Te plany szybko przepadły. Ponad 80 kopalń, które miały pomóc Ukrainie uniezależnić się energetycznie od Kremla, znajduje się na terenie, jaki swoimi nieudolnymi działaniami Kijów oddał pod rosyjską okupację.

Chcąc jakoś ratować sytuację, Ministerstwo Paliw i Energetyki we wrześniu zawarło umowę na dostawę 1 mln ton węgla z RPA, korzystając z usług tego samego pośrednika, który obsługiwał niegdyś koncerny oligarchów Rinata Achmetowa i Romana Abramowicza. Radość trwała jednak krótko, administracja prezydenta oskarżyła rząd o niegospodarność i nasłała na niego prokuraturę, motywując to tym że węgiel z RPA kupiono po 86 dol. za tonę, a węgiel z Rosji kosztuje „tylko 80 dol. za tonę”. Skończyło się tym, że do portu w Berdiańsku dotarła jedynie pierwsza partia zakontraktowanego węgla. Następnych nie będzie, bo kontrakt zerwano.

Jak twierdzą media, stał za tym Borys Łożkin, szef administracji prezydenta, który miał lobbować za interesami Rosji i kontrolowanych przez nią pseudorepublik donieckiej i ługańskiej. Pod naciskiem administracji prezydenta – twierdzi portal internetowy Insider, powołując się na rządowe źródła – państwowa firma Centrenergo zawarła umowę na dostawy rosyjskiego węgla z zarejestrowaną na Cyprze firmą Neocar, w imieniu której występował biznesmen powiązany z otoczeniem byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. W sieci powiązań pojawiają się nazwiska Wiktora Miedwiedczuka, byłego szefa administracji prezydenta Leonida Kuczmy, Eduarda Stawickiego – byłego ministra paliw i energetyki, który wiosną uciekł do Izraela, zostawiając w swoim ministerialnym gabinecie stos złotych sztabek, kolekcję brylantów i 5 mln dol. w gotówce (znanego też z rodzinnych powiązań z Władimirem Putinem, który jest ojcem chrzestnym jego córki) i byłego ministra rolnictwa z czasów Janukowycza Nikołaja Prysiażniuka. Sieć miała prowadzić do Siergieja Bieriezienki – jednego z najbliższych współpracowników obecnego prezydenta, który w ostatnich wyborach do parlamentu zestawiał listę kandydatów Bloku Petra Poroszenki. „No i jak tu nie wierzyć, że w węglowej historii obie strony skręciły po kilka dolarów na tonie i cała ta „wojna” jest właśnie o te pieniądze” – konstatował Insider.

Czytaj cały wywiad na obserwatorfinansowy.pl