Szanghajska policja zastrasza internautów, którzy po tragedii w Sylwestra mają odwagę zadawać jej niewygodne pytania. W Szanghaju na pół godziny przed nowym rokiem 36 osób zostało zadeptanych, kiedy w tłumie osób czekających na noworoczne iluminacje wybuchła panika. Przed siedzibą władz protestują rodziny ofiar, którym do tej pory nie wydano ciał ich bliskich.

>>> Czytaj też: Geopolityczne prognozy to wróżenie z fusów. Można je włożyć między bajki

W niedzielę kilkadziesiąt osób zebrało się przed bramą prowadzącą do siedziby lokalnych władz w Szanghaju. Krewni ofiar żądali wydania ciał ofiar, oraz przyznania odszkodowań. Rodziny osób, które zginęły w sylwestrową noc na szanghajskim Bundzie zwracają uwagę, że władze umożliwiły już przekazanie zwłok obcokrajowców, podczas gdy ciała Chińczyków wciąż trzymane są w kostnicach.

Prezydent Chin nakazał przeprowadzenie śledztwa dotyczącego przyczyn tragedii. Z pierwszych relacji wynika, że impreza nie była odpowiednio zabezpieczona przez szanghajską policję. Z informacji zamieszczanych na portalach społecznościowych wynika, że policja przesłuchała już kilkadziesiąt osób, które w chińskiej sieci umieszczały krytyczne uwagi, dotyczące sposobu działania policjantów w związku z tragedią na Bundzie.

Reklama