Uwagą krajowych i międzynarodowych mediów skupiła się na operacji prowadzonej w dniach 17-24 października w odległości około 30 kilometrów od stolicy kraju, Sztokholmu.



Spekulowano, iż obiektem polowań jest miniaturowy rosyjski okręt podwodny. Tych opinii nie potwierdziły dotychczas szwedzkie władze. Natomiast media nic nie wiedziały o drugiej podobnej operacji, która rozgrywała się od 31 października na wodach bliższych stolicy, bo odległej od niej zalewie o kilka kilometrów.



Przebieg tej akcji nie jest dokładnie znany, ale po dzisiejszej publikacji na jej temat stołecznego dziennika „Dagens Nyheter” fakt takiego incydentu potwierdził rzecznik prasowy sił zbrojnych Philip Simon. Przyznał też, że działania nie przyniosły sukcesu. Obie te operacje udowodniły słabość szwedzkich sil zbrojnych.



Dzisiaj też w dzienniku „Svenska Dagbladet” ukazała się publikacja trzech szwedzkich ekspertów wzywających do natychmiastowego podjęcia kroków w kierunku poprawy stanu obronności kraju. Przytaczają oni przy tym min. informację, że siłom zbrojnym brakuje 1000 pojazdów, które stoją, czekając na remont. Przy obecnych możliwościach finansowych remont tylko połowy tych pojazdów zajmie od 3 do 4 lat.

Reklama

>>> Czytaj też: Fiński cud gospodarczy to mit. Kraj ma coraz większe problemy