Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu ostatnich 10 lat ropa zdrożała o 45 proc., przy inflacji w tym czasie wynoszącej 23 proc. Powrót do normalności nie jest zdumiewający.

Latem ubiegłego roku cena ropy Brent na rynku dostaw natychmiastowych (spot) wahała się w okolicach 110 dolarów za baryłkę. Po pół roku, 30 grudnia 2014 r. baryłka kosztowała jedynie połowę tego, bo 57,86 dolarów, podczas gdy 10 lat wcześniej, w końcu grudnia 2004 r. płaciło się jedynie 39,8 dolarów. Na początku stycznia 2015 roku cena baryłki ropy Brent spadła poniżej 50 dolarów.

Ceny ropy na rynku europejskim wzrosły w okresie grudzień 2004 – grudzień 2014 r. o 45 proc., natomiast ceny towarów konsumpcyjnych (CPI) urosły przez tę samą niemal dekadę (2004-2013) o 23 proc. Gdyby zatem ropa trzymała się tendencji wyznaczonej przez wyrażone w dolarach USA ruchy cen wszystkich towarów konsumpcyjnych, to kosztować powinna dzisiaj nie ok. 60 dolarów za baryłkę, a marniejsze 50 dolarów i ku tej właśnie wielkości nadal zmierza.

Wskaźnik cen konsumpcyjnych CPI jest w przypadku ropy miarą nie dość adekwatną. Ekonomiści zajmujący się porównywaniem dynamiki procesów gospodarczych proponują obliczanie kilku innych wskaźników. Znacznie stosowniejsze niż porównywanie dawniejszych i obecnych cen ropy wydaje się pojęcie „kosztu ekonomicznego”, którym mierzy się relatywny udział danego przedsięwzięcia w PKB wczoraj i dziś. Koszt ekonomiczny opisuje zatem znaczenie czegoś dla społeczeństwa. Zmiany cen ropy wyrażone wskaźnikiem kosztu ekonomicznego wyniosły 137 proc., czyli „obiektywnie” rzecz oceniając, ropa Brent podrożeć powinna od 2004 r. o 37 proc. W pierwszych dniach stycznia 2015 r. jej cena wahała się w okolicach 57 dolarów, a więc znajdowała się mniej więcej na poziomie wyznaczonym przez wskaźnik wzrostu kosztów ekonomicznych. (Dane za www.measuringworth.com)

Reklama

Czytaj cały artykuł na obserwatorfinansowy.pl